sobota, 19 grudnia 2020

Akt czwarty

 

Otworzyłam powieki na ułamek sekundy, by z powrotem ociężale się zamknęły. Za drugim raz mrugnęłam przeciągle parokrotnie zanim przyzwyczaiłam wzrok do światła z zewnątrz, przedostającego się przez nie zasłonięte zasłony. Mój wciąż zaspany umysł przywołuje wspomnienia wczorajszego dnia i  moją nagłą kapitulacje na kanapie Tandego, jednak moją obecność w jego pokoju i łóżku w samej bieliźnie nie potrafi wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób. Dotykam po omacku dłonią drugiej strony łóżka i oddycham z ulgą, kiedy napotykam jedynie gładki i niewygnieciony materiał satynowej pościeli. Podpadłam się na łokciach i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Panował w nim porządek i tylko moje wczorajsze ubrania przerzucone przez szerokość łóżka zaburzałyby poczucie estetyki tego miejsca. Mój wzrok przykuwa stojący na biurku złoty maneki neko z podniesioną prawą dłonią, a w głowie przewijają się wspomnienia tamtej nocy. Przeczesuje dłonią rozczochrane włosy i wzdycham ciężko, opadając na poduszkę.

 

kilka miesięcy temu

 

- Co powiedziałeś? – starałam się przekrzyczeć głośne basy elektronicznej muzyki. Z początku myślałam, że po prostu się przesłyszałam i zrzuciłam to na garb hałasów, głośnych rozmów, śmiechów, zabaw, tańców i dźwięków tłuczonego szkła.

- To może po prostu się rozstańmy, Ingrid – zaproponował zbyt oczywistym tonem, bym mogła potraktować to jako bardzo wybredny żart. Żachnęłam się, kiedy Johann nie zreflektował się żadnym kiepskim sformułowaniem, a jedynie w zniecierpliwieniu oczekiwał mojej odpowiedzi. Patrzył na mnie wyczekująco i uniósł obie brwi oczekując na rychłą odpowiedź.

- Tak – pokiwałam twierdząco głową, miażdżąc przy tym swoje wargi – To będzie najlepsze rozwiązanie. Skoro żadne z nas nie zmieni zdania, tak będzie najrozsądniej.

Kiedy dotarło do niego, że ja również nie ironizuję, przełknął głośno ślinę i wbił wzrok w czubki swoich butów. Potarł dłonią po karku, aż w końcu podniósł głowę i wyciągnął do mnie rękę.

- Życzę ci w takim razie wszystkiego dobrego.

Nie odwzajemniłam gestu, ale skwitowałam to wymownym skrzywieniem warg, na kształt grymasu, co nie umknęło jego uwadze.

- Nie możemy po tylu latach kulturalnie się pożegnać i podziękować sobie za wszystko? – spytał siląc się na wysublimowaną ironię, jednak było to zbyt wyraziste by mogło być naturalne.

- Dziękuję i szerokiej drogi – powiedziałam – A rękę to sobie możesz podać wujkowi na pożegnanie, ale nie mnie Johann.

Przetrawił sens moich słów dość szybko, bo natychmiast włożył dłoń do kieszeni spodni i obrócił się na pięcie. Później mogłam śledzić już jedynie jego oddalającą się sylwetkę, która również zniknęła gdzieś pomiędzy tłumem osób.  Zacisnęłam pięść aż do zbielałych kłykci i zacisnęłam szczękę. Nie sądziłam, że mój wyjazd na staż do Szwecji i kolejna rozmowa doprowadzą do takiego finału. Szatyn postawił sprawę na ostrzu noża, ale ja nie zamierzałam rezygnować z tej propozycji, by zająć się jedynie oczekiwaniem na jego powroty z zawodów. Skoro rozminęliśmy się na pierwszym poważnym życiowym rozwidleniu, powinnam zaakceptować, że nastoletnia miłość do chłopaka z sąsiedztwa nie dojrzała wraz z nami, a obok nas. Jednak ukłucie w sercu i nieopisany żal wciąż tętniły mi pod skórą i jedyne czego w tym momencie pragnęłam to zatopić ten nie fizyczny ból w wysokoprocentowym trunku.

Weszłam do kuchni, gdzie gospodarz domu i organizator imprezy stał oparty o blat jednej z szafek i rozmawiał z Sjoenem i Gangnesem, którzy żywo gestykulowali.

- Poproszę mocnego drinka – stanęłam pomiędzy nimi i podałam szklankę Kennethowi. Skoczek przez chwilę był zaskoczony zaistniałą sytuacją i popatrzył znacząco na swoich rozmówców.

- Co się gapisz jak ciele w malowane wrota, zrób kobiecie jak prosi – gospodarz skinął głową na stół z alkoholem, po czym zlustrował mnie wzrokiem i dmuchnął papierosowym dymem w przeciwnym kierunku, wprost do rozwartego okna.

- Co się stało? Gdzie Johann? – Philipp podrapał się po głowie mało inteligentnie, ale pierwszy wyczuł pismo nosem, jednak sądząc po mojej minie nie trudno było się domyśleć.

- Nie wiem, chyba wyszedł – wzruszyłam ramionami – Zerwaliśmy – wyrwałam z dłoni Gangnesa szklankę z podwójną whyski i zanurzyłam usta w złotobrunatnej cieczy.

- Kłopoty w raju – sarkazm osiadł na ustach Tandego wykrzywionych w kpiarski uśmiech – A taka była idealna i piękna z was para - przyłożył papieros do ust i mocno się zaciągnął. Wyciągnęłam mu go spomiędzy warg i utopiłam w jego pełnej alkoholu szklance.

- I czemu to miało służyć?

- Chciałam go zgasić na twojej wątpliwej urodzie twarzy, ale ten niedopałek zasługiwał na lepszy los – westchnęłam teatralnie.

Zduszone śmiechy Sjoena i Gangnesa spotkały się z karcącym wzrokiem blondyna.

- Czas rozkręcić tą imprezkę – Philipp sięgnął po pustą butelkę szampana i pomachał nią triumfalnie – Prawda czy wyzwanie – uniósł kilkukrotnie figlarnie swoje brwi, a na jego twarzy pojawił się buńczuczny uśmiech.

- Nie musisz mi dwa razy powtarzać – Kenneth poklepał szatyna po barkach i w wzniosłych, zachęcających się okrzykach ruszyli w stronę przestrzennego salonu.

- Nie idziesz? – spojrzałam przez plecy na Tandego – Chyba to twój poziom rozrywki.

- Żenująca gra dla dzieci – skitował, podchodząc do mnie i stając za moimi plecami, na tyle blisko, że poczułam jego oddech na karku – Może pójdziemy na górę i pobawimy się jak dorośli? – jego niski uwodzicielski głos spowodował, że dreszcze przebiegały po całym moim ciele.

- Jesteś obleśny Tande! – popatrzyłam na niego z wyraźnym zdegustowaniem - Nie wiem co Caren w tobie widzi!

- Spytaj się jej, gdzieś ją tutaj widziałem.

Spojrzałam na niego z powątpiewaniem, ponieważ moja siostra nic mi na ten temat nie mówiła.

- Nie, nie ma jej tutaj.

- Mniejsza z tym – wzruszył bezwiednie ramionami – Mogłabyś wziąć z niej przykład.

- Słucham?

- Spróbować mnie poznać, tak naprawdę, zanim wystawisz o mnie opinię.

- Znam cię dobrych kilka lat, Tande – jęknęłam ze zrezygnowaniem – Dużo rzeczy o tobie słyszałam i widziałam – parsknęłam, kręcąc karcąco głową – Chcesz mi powiedzieć, że grasz takiego, bo masz jakąś traumę z dzieciństwa? I tym usprawiedliwiasz swoje zachowanie? O nic nie dbasz, na niczym ci nie zależy, ale pozwolisz mi zdjąć swoją maskę? Żebym zobaczyła jaki jesteś naprawdę? Nie sądzisz, że to trochę oklepane? I zbyt naiwne, żeby mnie na to nabrać.

Pokręciłam głową i dołączyłam do ludzi bawiących się w salonie. Chciałam pozbyć się jak najszybciej z mojej głowy widoku jego smutnych, niebieskich tęczówek i zbolałego wyrazu twarzy. Postanowiłam tej nocy pozwolić sobie przekroczyć dopuszczalną dawkę alkoholu. Po raz pierwszy zamierzałam się porządnie upić, nie bacząc na wszelkie konsekwencje. I jeśli ktoś dzisiaj ma ściągnąć jakąś maskę i dać upust jakiejś skrywanej części siebie, to będą ja! Przechylałam szkło do ust co raz częściej i chętniej, zupełnie tracąc rachubę i w niektórych momentach grawitację. Tańczyłam i śpiewałam z obcymi ludźmi tekst do najbardziej kultowych piosenek. Zagrałam w kilka imprezowych gier. Z pewnością efekt rosnących w moim żyłach promili spowodował, że odważyłam się wraz z Celiną wejść na stolik, przy wiwatujących nam chłopakach i przyciągnąć uwagę swoim zmysłowym tańcem. Oparty dotąd o ścianę Tande, pogardliwie kręcący głową na z przyjemnością rozbierającego się w grze w butelkę Philippa, skierował swój wzrok na mnie. Po kilku sekundach pojawił się obok mnie i uniósł głowę do gór.

- Chyba już wystarczy – stwierdził w bardzo przekonywujący sposób, sugestywnie dając mi do zrozumienia, że zaraz ściągnie mnie siłą na dół. Kiedy zeszłam dobrowolnie na ziemię posłałam mu pretensjonalne spojrzenie – To nie sprawi, że Johann dostrzeże co stracił.

- A co sprawi? – żachnęłam się – Seks z tobą? Do tego zmierzasz?

- Też nie – uśmiechnął się szczerze rozbawiony i założył grzywkę za ucho – Chociaż nie ukrywam, że moja propozycja jest nadal aktualna.

- Żartujesz sobie? Za kogo ty mnie masz?

- Na pewno nie za pierwszą lepszą, znam cię. Ale inni właśnie tak zaraz będą o tobie mówić i myśleć przez to, że zaczynasz już tracić kontrolę. Daj spokój Ingrid, stać cię na więcej. Możesz  mieć tutaj prawie każdego, nie upijaj się przez Johanna, nie warto. Nie musisz wchodzić na stół i robić striptizu jak Sjoen, by ktoś cię tutaj zauważył. Zachowaj klasę, przecież w przeciwieństwie do większości dziewczyn tutaj ją masz.

Zmierzyłam go wzrokiem w milczeniu i bez słowa wyminęłam jego sylwetkę, zmierzając w stronę rezerwuaru alkoholu. Po drodze szturchnęłam niezdarnie w ramię jakąś dziewczynę. W efekcie przechyliła swój kieliszek z winem na moją jasną koszulkę, co skończyło się katastrofą. Machnęłam ręką na przepraszającą mnie blondynkę i ruszyłam po schodach wprost do łazienki na piętrze. Ku mojemu zdziwieniu do pomieszczenia wszedł Tande. Otworzył drzwi, kiedy zdejmowałam z siebie górną odzież i przez moment otaksował skrawek mojego nagiego ciała.

- Dam ci jakąś moją na przebranie – odezwał się w końcu, kiedy zaczęłam zapełniać zlew wodą - blondyn odwrócił się na chwilę i zamknął za sobą szczelnie drzwi, a w ręku trzymał czystą koszulkę.

- Dziękuję.

- Zagrajmy bez butelki, Ingrid - rzucił podchodząc do mnie i stając za moimi plecami - Prawda czy wyzwanie?

- Prawda – odparłam, wpatrując się przed siebie w tafle lustra, które odbijało nasze twarze. Moja była lekko nie spokojna i spięta, a jego ewidentnie rozluźniona, lecz skupiona.

- Nie nudzie cię już to udawanie?

- Czego?

- Tego, że mnie nie lubisz, że ci się nie podobam, że nie chcesz się ze mną przespać – wyliczył cierpliwie - jego dłoń sunęła po moim ramieniu i zahaczyła o ramiączko biustonosza, które zsunął na przedramię. Odetchnęłam głęboko, trwając w bezruchu. Wypiłam zdecydowanie za dużo nie tylko, żeby nie skarcić go za ten gest, ale pozwolić by kontynuował. Jego dotyk za bardzo podobał się wszystkim moim zmysłom, bym mogła strącić jego dłoń. Alkohol finalnie uderzył mi do głowy ze zdwojoną siłą i wszelkie hamulce w mojej głowie puściły, choć miałam wrażenie, że ciało podjęło decyzję już kilka chwil temu.

- Za dużo pytań jak na jedną rundę – zaoponowałam stanowczo, odwracając się w jego stronę i opierając dłońmi o marmurowy blat umywalki – Prawda, czy wyzwanie?

Zagryzł kusząco dolną wargę i odgiął głowę w prawą stronę, po czym zatoczył nią koło wraz z niecierpliwym przewróceniem oczami.

- Prawda – odpowiedział niskim głosem, chwytając dłońmi za moje biodra i przyciskając ja do swoich. Instynktownie, w ramach obrony przed przekroczeniem bariery, położyłam dłonie na jego torsie, zachowując jeszcze między naszymi ciałami jakikolwiek odstęp.

Kiedy już rozwarłam usta, żeby coś powiedzieć przyłożył palce do moich ust i mnie uciszył.

- Ja, ja coś wyjawię, prawdę – usprawiedliwił swój gest – Bardzo podoba mi się twoje imię. Pasuje do ciebie. W sensie jego znaczenie, piękna i kobieca, cała ty – powiedział z uznaniem.

- To uniwersalne znaczenie? Mówisz tak każdej? – szepnęłam z rozbawieniem, poddając w powątpiewanie jego szczerość. Jeśli potrafił kłamać prosto w oczy z tak intensywnym spojrzeniem, to prawie dałam się nabrać.

- Ono jest zarezerwowane tylko dla ciebie – mruknął mi do ucha, zatapiając swoją twarz w moich włosy – Zawsze było, a teraz kiedy nie jesteś już z Johannem, w końcu mogę ci to powiedzieć. Cholernie mi się podobasz – sunął swoimi ustami po moim policzku, kiedy ja powoli przesuwałam dłonie pod jego koszulką, po jego umięśnionym brzuchu – I cholernie mnie podniecasz, Ingrid – dodał szybko, po czym złączyliśmy  nasze usta w namiętnym i napastliwym pocałunku. O ile w wątpliwość poddałam wszystkie jego słowa, nie mogłam nie poczuć, że ostatnie wyznanie nie mija się z prawdą. Jedną ręką błądziłam w jego włosach i przyciskałam do siebie jego twarz, drugą próbowałam uporać się z jego guzikiem od spodni. Uniósł lekko moją nogę i przylgnął najszczelniej jak się dało, wciąż ocierając się o mnie całym ciałem, zaczął sunąć językiem pomiędzy moimi piersiami. Jęknęłam cicho, czując jak pulsowanie w podbrzuszu staje się nie do wytrzymania i pragnąc by jak najszybciej Daniel Andre Tande znalazł się wewnątrz mnie.

- Nie tutaj – wyszeptał lekko dysząc i odrywając się od moich ust. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju.

Już u jego progu pozbywaliśmy się zachłannie swoich ubrań. Byliśmy opętani zwierzęcymi żądzami, nagim instynktem. Całował długo i namiętnie i nie przeszkadzał nam w tym nawet smak alkoholu na ustach. Poruszał się ze mnie rytmicznie trzymając mnie w ramionach i za każdym następnym razem pytał mnie czy jest mmi dobrze. Lecz żadne słowo nie potrafiło wyrazić empirycznie stanu błogości spełnienia jaki mi zafundował. Kiedy fala orgazmu minęła, opadając na łóżko zdołałam jedynie wyszeptać: Oh, Daniel.

 

Aktualnie

 

Potrząsnęłam otrzeźwiająco głową, próbując odgonić w myślach natrętne wspomnienia. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, korzystając przy tym z szafki w łazience Tandego wyłącznie dla gości. Miałam nadzieję, że porządnie pierze te ręczniki, lub w najlepszy wypadku ciągle kupuje nowe. Założyłam swoje wczorajsze ubrania i dopiero teraz wciąż czując ich świeżość doceniłam fakt, że spałam w nocy w samej bieliźnie. Zeszłam na dół po schodach.

- Jesteśmy spóźnienie do Adersa – oparty o kanapę Tandę, bawił się kluczykami do auta, okręcając je w około palca.

- Czemu mnie rozebrałeś do snu? – poczułam jak z moich ust spływa zarzut. W odpowiedzi blondyn prychnął z rozbawieniem i zdziwiony  ściągnął brwi.

- Nie bądź taka pruderyjna Ingrid, nie rozbierał cię obcy facet, robiliśmy gorsze rzeczy.

- Które ja próbuję wymazać z pamięci, za to ty… - pokręciłam głową z niedowierzaniem, lecz mój ton głosu wskazywał na to, że zaczęłam się z niego naigrywać – Za chwilę pomyślę, że masz kiepskie życie seksualne, skoro ciągle wracasz do tamtego feralnego wieczora.

- Nawet nie miałem ochoty na więcej – skrzywił się – Nie chodzi już nawet o to, że nie gustuję w śpiących dziewczynach, ale twoja bielizna była mało podniecająca.

- Nie sprowokujesz mnie, Tande.

- Nie mam zamiaru – uniósł ręce w obronnym geście i skierował się do frontowych drzwi.

 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce pod wskazany adres jednej z kamienic w centrum miasta, zerknęłam w stronę piętra na którym mieszkał Anders Magnusen.

- Jaki mamy plan? – spytał mój kierowca, odpinając pas bezpieczeństwa.

- Wielką improwizację.

- Mogę zastosować naruszenie nietykalności cielesnej?

- W razie potrzeby – skinęłam głową z nieukrywaną obawą. Bez problemu dostaliśmy się do środka, kiedy aktualnie ktoś wychodził ze środka. Stanęliśmy przed białymi drzwiami i nacisnęliśmy równocześnie na dzwonek, co nieco mnie speszyło. Tande popatrzył na mnie z góry z wymownym spojrzeniem, które zignorowałam.

- No na reszcie ile można czekać na pizzę – usłyszeliśmy pod drugiej stronie, jednak kiedy przez uchylone drzwi Anders zobaczył, że to nie dostawca, konsternacja nie trwała zbyt długo, ponieważ w nagłym pośpiechu zaczął zamykać drzwi. W ostatniej chwili Tande włożył nogę w szczelinę i przepchnął aktora po drugiej stronie, dzięki czemu weszliśmy do środka bez zaproszenia.

- Czego chcecie i kim jesteście? – spytał zaaferowany.

- Spokojnie – zmarszczyłam brwi, zdziwiona taką reakcją – Chcemy tylko porozmawiać. Jestem siostrą Caren – wyciągnęłam dłoń na przywitanie – Ingrid.

Jednak chłopak nie odwzajemnił gestu.

- Kultury to cię mama nie nauczyła – bąknął uszczypliwie Tande.

- Czekaj – skupił swoją uwagę na skoczku, przyglądając mu się nader niecierpliwie, aż w końcu pstryknął palcami – Wiem! Ty jesteś tym kolesiem ze zdjęć Larsen.

- Dobrze, uprzejmości mamy za sobą, wiemy o wszystkim!

- O czym?

- Dlaczego nie przychodzisz na plan.

- To gówno wiecie, bo nie mam teraz zdjęć.

- Masz lewe zwolnienie lekarskie – zablefowałam, przybierając agresywny ton.

- Dobra, wypad, bo dzwonię na policję – widocznie podirytowany potwierdził moje przypuszczenia.

- Nigdzie nie zadzwonisz, dopóki nie odpowiesz na kilka pytań – oznajmił spokojnie blondyn, stając naprzeciw niższego od siebie Andersa.

Chłopak przepycha się chwilę z Danielem, aż w końcu pada skrępowany na podłogę i dociśnięty, kiedy zaczyna się wyrywać. Podchodzę bliżej niego.

- Radzę ci się uspokoić, bo ona ma ciężką nogę i bardzo wysoki obcas – zasugerował delikatnie do jego ucha, po czym podniósł na mnie swoje niebieskie tęczówki i z buńczucznym uśmiechem na ustach, mrugnął do mnie zawadiacko.

- Czego chcecie? – jęknął błagalnie spacyfikowany Anders.

- Co takiego powiedziała ci Caren? W co się wpakowała? Co ma z tym wspólnego Magnus i Jorgensen?

- Kurwa – zaklął siarczyście – Wy o niczym nie macie pojęcia. Puszczaj mnie, nic nie powiem!

- Zaraz ci tak przemodeluje twarz, że ci najlepszy charakteryzator nie pomoże – Tande pochylił się nad nim i warknął mu do ucha, jednocześnie wykrzywił mu ręce na tyle mocno, że ten jęknął błagalnie.

- Dobra, powiem.

- Caren była w ciąży z Larsem? – spytałam z podniesionym głosem, zakładając ręce i pochylając się nad nim, żeby lepiej go usłyszeć.

- Co? Nie – zaśmiał się nerwowo – Lars jest … woli mężczyzn. Caren nakryła go z Magnusem w jednoznacznej sytuacji. Miała na nich haka i go skrupulatnie wykorzystywała. Cwana suka – syknął, kiedy Daniel nim szarpnął – Magnus się ukrywa, ma rodzinę i nie chce, żeby to wyszło na jaw. Załatwił jej rolę w telewizji, a w naszym serialu nagle była główną postacią. Z kolei Lars obdarowywał ją drogimi prezentami, kupując jej milczenie, gdyż wysoko ceni sobie prywatność, a dodatkowo przyćmił plotki w kuluarach o jego orientacji. Ustawiła się spryciula.

- Oni jej nie szantażowali? – spytałam z niedowierzaniem.

- Co? To oni mieli więcej do stracenia. Ona miała ich w garści, nagrała ich. Chciała iść wyżej, nie ważne jakim kosztem. Ale potem odbiło się jej to czkawką. Ludzie zaczęli plotkować i żona Magnusa dowiedziała się, że niby Caren sypia z jej mężem. Dla szafa to było do przełknięcia, pokaja się, przeprosi, usprawiedliwi, żonie łatwiej znieść informacje o kochance, niż kochanku. Za Caren pojawił się za to nieprzyjemny smród. Oddała im materiał i powoli zaczęła się od nich odcinać. Miała zacząć w telewizji, radzić sobie już na własną rękę. Tutaj już nikt jej nie lubił.

- Dlaczego ci o tym powiedziała?

- Nie wiem, nagrywaliśmy razem najwięcej, wszyscy się od niej odwrócili, a ja nie.

Przymknęłam bezsilnie powieki i spuściłam głowę.

- Nie wyglądasz na jej przyjaciela – zauważył rezolutnie Tande.

- Puścicie mnie już?

Skinęłam głową do Daniela, a ten nieufnie poluzował uścisk, pomógł wstać Andersowi, a ten otrzepał koszulkę z wyimaginowanego kurzu.

- Jeszcze jedno – przypomniałam sobie – Oni wiedzą, że ty wiesz? – w odpowiedzi pokiwał przecząco głową.

- Caren mówiła, że przez to, że ci powiedziała wpakowała się w jeszcze większe bagno, wiesz o co chodziło?

- Nie mam pojęcia – westchnął wyraźnie zmęczony – A teraz jakbyście mogli zamknąć za sobą drzwi, mimo wszystko byłby wdzięczny.

- Jasne – mruknęłam obracając się na pięcie i opuszczając mieszkanie. Lecz przez to nie słyszałam, jak Anders chwyta za telefon i dzwoni do Magnusa.

 

Tande wyminął mnie na samym dole i chwycił pewnie za klamkę, przestępując krok przez próg.

- Taki byłeś biegły z kindersztuby – zarzuciłam z ironią, udając obruszenie – Kobiety się chyba przepuszcza.

- Ojojoj – cmoknął z troską, popchnął drzwi do końca i przytrzymał je – Kiedy drzwi otwierają się do środka owszem, kobiety idą pierwsze, ale kiedy otwierają się na zewnątrz, mężczyzna pierwszy przekracza próg, żeby mógł je kobiecie przytrzymać. Nie wiedziałaś o tym?

- Prawdziwy gentelman, kto by pomyślał – uniosłam kpiarsko do góry prawą brew. Wsiadłam do auta, kiedy Daniel dopalał papierosa, w końcu pstryknął niedopałkiem na asfalt i zasiadł po stronie kierowcy odpalając auto.

- Niczego konkretnego się nie dowiedzieliśmy – burknęłam po dłuższej chwili ciszy, zapatrzona w mijane przez nas widoki.

- Możemy jeszcze …

- Nasza misja została zakończona, Tande. Żadne możemy i każde inne słowo, które zawiera MY!

- Okej.

- Zawieziesz mnie do domu?

- Jasne – odparł z oczywistością i łącząc telefon z autem, włączył jakąś swoją playlistę ze Spotify. W głośnikach rozbrzmiał utwór Ali Gatie – What if I told You that I love You. Na niebie zaciągnęły się ciemne chmury, za którymi już dawno schowało się słońce. Z ciemnych ołowianych altostratusów zaczął padać deszcz. Pojedyncze krople spadające na szybę, bębniąc o szkło zagłuszały muzykę. Wtedy blondyn wyraźnie podgłośnił utwór, jakby czytając mi w myślach. Czułam na sobie jego dłuższe przeciągłe spojrzenie i wsłuchałam się bardziej w słowa piosenki.

When you told me that you want me

Did you really want me?

Or was this all a joke to you? To you, to you

- Trochę zaburzył ci się obraz siostry? – tym razem jego wzrok skupiony był całkowicie na tym co działo się na jezdni.

- Nie – odparłam szczerze, zaskakując tym samą siebie – Rodziców.

Milczał czekając, aż rozwinę myśl. Spojrzał w lusterko wsteczne i ewidentnie przyspieszył.

- Bo uwierzyli w plotki i pochowali ją w pospiechu, nie chcąc rozgłosu i skandalu?

Nazwał rzeczy po imieniu, nie mogłam mu mieć tego za złe.

- Coś w tym stylu – westchnęłam cicho, kiedy zatrzymał się przed moim domem.

- Nie chcę ich usprawiedliwiać, ale … - zaczął, opierając dłoń na kierownicy i przekręcając się tułowiem w moją stronę.

- To tego nie rób, błagam! – nacisnęłam na klamkę i opuściłam samochód blondyna, nie mając zamiaru słuchać jego racji i przekonań.

- Ingrid wyrzuć to z siebie, porozmawiaj z kimś, nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko!

- Yhym, na pewno nie będę rozmawiać o tym z tobą, Tande – parsknęłam i trzasnęłam drzwiami. Skierowałam się na posesję, słysząc jak skoczek wysiada z auta, a po krokach, że dobiega do mnie.

- Mamy kilka nie rozwiązanych rzeczy. Ojciec dziecka, narkotyki i wciąż nie godny zaufania Anders. Może warto pójść tym śladem! Chcesz teraz zrezygnować, na starcie – złapał za mój łokieć, a krople deszczu zaczęły  powoli mieszać się z moimi łzami.

- A wiesz gdzie szukać dilera? – odparłam bezsilnie.

- Jeszcze nie, ale moglibyśmy razem …

- Daj spokój – pokręciłam głową – Chcesz być bliżej mnie i szukasz sobie pretekstu? To nie jest zabawa.

- Chce ci pomóc, Ingrid. Skoro twój idealny chłopak się na ciebie wypiął.

- Nie wypiął – zaprzeczyłam takim tonem, jakbym chciała przekonać samą siebie.

- To czemu przyszłaś wczoraj w nocy do mnie? – Daniel uniósł do góry obie brwi z wyraźnym powątpiewaniem, lecz podkreślając ostatnie słowo – Czemu dzisiaj byliśmy u jakiegoś dziwnego gościa? Razem

- Boże – jęknęłam – Razem, wspólnie, we dwoje… Podniecają cię te słowa?

- Co tu się dzieje? Co to za krzyki? – frotowe drzwi od domu zaskrzypiały, a w nich ukazała się moja mama, otulona kaszmirowym ponczem w stonowanym brązie.

- Pani Larsen – blondyn skinął głową na przywitanie. Przetarł mokre włosy i zaczesał ja na jeden bok.

- To ty! Masz czelność tutaj przychodzić? Po tym wszystkim z Caren?

- Przestań! – syknęłam w jej stronę, strofując ten autorytarny ton – On nigdy nie uwierzył, że Caren puszcza się z producentem i aktorem jednocześnie. A wy wystraszyliście się samych plotek. Myślisz, że nie słyszałam tych kłótni z ojcem? Tego przerzucania się ciężarem, kto ją tak wychował? I tego, jaki wstyd wam zostawiła? Ale to nie była prawda, mamo. Nie masz żadnego moralnego prawa kogokolwiek obwiniać i upominać, a już na pewno nie jego – wskazała za siebie palcem.

- Pani Larsen…

- Lepiej już idź – obróciłam się przez plecy w jego stronę – Przepraszam i dzięki za dzisiaj – uśmiechnęłam się blado. Pożegnał się niespodziewanie całując mnie przelotnie w policzek. Wsiadł do auta i odjechał, a ja odprowadziłam go wzrokiem i wypuściłam ze świstem powietrze, wstrzymywany uprzednio oddech w płucach niosący w sobie jeszcze nuty zapachu jego obecności.

- Na Johanna już tak nie patrzysz.

- Nie wiesz co mówisz.

- To nie jest dobry chłopak, Ingrid.

- Może, ale z pewnością, lepszy od was.

- Kochanie, Caren była dla nas …

- Nie chcę tego słuchać!

 

Udałam się na górę, wprost do mojego pokoju, który zamknęłam szczelnie za klucz. Wyciągnęłam zielony notes Caren i przerzuciłam kartkę, zatytułowaną „Prawda”

 

Jeśli zrobiłaś tak jak cię prosiłam, to wiesz, że to był dla was wszystkich test. Z pewnością nie wszyscy go zdali. Rodzice nie. Jeśli nie uwierzyłaś tym parszywym plotkom, dopisz sobie plusik. Może w ogólnym rozrachunku okaże się, że nie jesteś wcale taką złą siostrą? Kiedy zobaczyłam Magnusa z Larsem, automatycznie zaczęłam to nagrywać. Miałam niezłą karte przetargową, nie sądzisz? Większość postąpiłaby tak samo. Przynajmniej w tym świecie, w świecie wyścigu szczurów. Większa ilość scen po prostu mi się należała, zasłużyłam sobie. Niestety sytuacja powoli zaczęła mnie przerastać, albo to ja straciłam czujność nad swoimi rosnącym ego. Zaczęłam tych ludzi szantażować bardziej i w końcu karma musiała do mnie wrócić. Tego się nauczyła, że zawsze to co robisz, dobrego czy złego, prędzej czy później do ciebie wraca. I wiesz co? Myślałam, że nie do wszystkich, że ciebie to nie dotyczy, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, co ty. Teraz pisząc te słowa jestem pewna, że do ciebie też wróci, już wraca, ale jeszcze o tym nie wiesz. Zdziwiona? Wciąż nie wiesz kto był ojcem dziecka? Spokojnie niedługo się dowiesz. Pójdź do Veloart, czasami chodziłam tam malować. Może Sonja jeszcze pamięta w jakie gówno wpakował mnie Anders, Magnus i Lars. Ale na pewno też opowie ci o kilku ostatnich szczegółach, które naprowadzą cię na właściwy trop. Wróć tutaj jeśli uporasz się z moją ostatnią zmorą. Zrozumiałaś już, że byłam pod pręgierzem spojrzeń bliskich mi ludzi. Myśleli o mnie w ten sposób, jakby zupełnie mnie nie znali. Ale to ciebie zawsze stawiali za wzór. Tylko, że z naszej dwójki ty bardziej zasłużyłaś sobie na bycie kurwą, Ingrid. To wielka niesprawiedliwość! Ja tylko kochałam kogoś, kto mnie nie kochał. Ale ty nie wiesz jakie to uczucie, co? Johann był od zawsze tobie przeznaczony. Chłopak z sąsiedztwa z porządnej, zaprzyjaźnionej rodziny. Zakochani w sobie od najmłodszych lat. Dlaczego to takie niesprawiedliwe? Teraz dowiesz się jakie to uczucie być na emocjonalnym dnie. Po rozmowie z Sonją będziesz gotowa na poznanie prawdy. Będzie gorzka, siostrzyczko.

 







  Mimo, że te czas dawno minął, dokończę wszystko o cu zaczęłam, choćby dla samej siebie. Miło widzieć, że ktoś tu jest! To może sprawdzimy obecność? Halohalo!

2 komentarze:

  1. Oczywiście że musisz dokończyć to co tutaj zaczęłaś! Bardzo czekam na dalsze, coraz bardziej intrygujące losy bohaterów. Już nie mogę doczekać się ciągu dalszego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór. Ktoś jest i historia robi się coraz bardziej intrygująca. Także mam nadzieję, że dotrzymasz słowa ;) Eeeh takie rodziny w których musisz być tak idealna jak twoja siostra i nigdy to i tak nie wystarcza. Czasem naprawdę cieszę się, że jestem jedynaczką.

    OdpowiedzUsuń