Otworzyłam
powieki na ułamek sekundy, by z powrotem ociężale się zamknęły. Za drugim raz
mrugnęłam przeciągle parokrotnie zanim przyzwyczaiłam wzrok do światła z zewnątrz,
przedostającego się przez nie zasłonięte zasłony. Mój wciąż zaspany umysł
przywołuje wspomnienia wczorajszego dnia i
moją nagłą kapitulacje na kanapie Tandego, jednak moją obecność w jego
pokoju i łóżku w samej bieliźnie nie potrafi wytłumaczyć w żaden racjonalny
sposób. Dotykam po omacku dłonią drugiej strony łóżka i oddycham z ulgą, kiedy
napotykam jedynie gładki i niewygnieciony materiał satynowej pościeli.
Podpadłam się na łokciach i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Panował w nim
porządek i tylko moje wczorajsze ubrania przerzucone przez szerokość łóżka
zaburzałyby poczucie estetyki tego miejsca. Mój wzrok przykuwa stojący na
biurku złoty maneki neko z podniesioną prawą dłonią, a w głowie przewijają się
wspomnienia tamtej nocy. Przeczesuje dłonią rozczochrane włosy i wzdycham
ciężko, opadając na poduszkę.
kilka
miesięcy temu
-
Co powiedziałeś? – starałam się przekrzyczeć głośne basy elektronicznej muzyki.
Z początku myślałam, że po prostu się przesłyszałam i zrzuciłam to na garb
hałasów, głośnych rozmów, śmiechów, zabaw, tańców i dźwięków tłuczonego szkła.
-
To może po prostu się rozstańmy, Ingrid – zaproponował zbyt oczywistym tonem,
bym mogła potraktować to jako bardzo wybredny żart. Żachnęłam się, kiedy Johann
nie zreflektował się żadnym kiepskim sformułowaniem, a jedynie w
zniecierpliwieniu oczekiwał mojej odpowiedzi. Patrzył na mnie wyczekująco i
uniósł obie brwi oczekując na rychłą odpowiedź.
-
Tak – pokiwałam twierdząco głową, miażdżąc przy tym swoje wargi – To będzie
najlepsze rozwiązanie. Skoro żadne z nas nie zmieni zdania, tak będzie
najrozsądniej.
Kiedy
dotarło do niego, że ja również nie ironizuję, przełknął głośno ślinę i wbił
wzrok w czubki swoich butów. Potarł dłonią po karku, aż w końcu podniósł głowę
i wyciągnął do mnie rękę.
-
Życzę ci w takim razie wszystkiego dobrego.
Nie
odwzajemniłam gestu, ale skwitowałam to wymownym skrzywieniem warg, na kształt
grymasu, co nie umknęło jego uwadze.
-
Nie możemy po tylu latach kulturalnie się pożegnać i podziękować sobie za
wszystko? – spytał siląc się na wysublimowaną ironię, jednak było to zbyt
wyraziste by mogło być naturalne.
-
Dziękuję i szerokiej drogi – powiedziałam – A rękę to sobie możesz podać
wujkowi na pożegnanie, ale nie mnie Johann.
Przetrawił
sens moich słów dość szybko, bo natychmiast włożył dłoń do kieszeni spodni i
obrócił się na pięcie. Później mogłam śledzić już jedynie jego oddalającą się
sylwetkę, która również zniknęła gdzieś pomiędzy tłumem osób. Zacisnęłam pięść aż do zbielałych kłykci i
zacisnęłam szczękę. Nie sądziłam, że mój wyjazd na staż do Szwecji i kolejna
rozmowa doprowadzą do takiego finału. Szatyn postawił sprawę na ostrzu noża,
ale ja nie zamierzałam rezygnować z tej propozycji, by zająć się jedynie
oczekiwaniem na jego powroty z zawodów. Skoro rozminęliśmy się na pierwszym
poważnym życiowym rozwidleniu, powinnam zaakceptować, że nastoletnia miłość do
chłopaka z sąsiedztwa nie dojrzała wraz z nami, a obok nas. Jednak ukłucie w
sercu i nieopisany żal wciąż tętniły mi pod skórą i jedyne czego w tym momencie
pragnęłam to zatopić ten nie fizyczny ból w wysokoprocentowym trunku.
Weszłam
do kuchni, gdzie gospodarz domu i organizator imprezy stał oparty o blat jednej
z szafek i rozmawiał z Sjoenem i Gangnesem, którzy żywo gestykulowali.
-
Poproszę mocnego drinka – stanęłam pomiędzy nimi i podałam szklankę Kennethowi.
Skoczek przez chwilę był zaskoczony zaistniałą sytuacją i popatrzył znacząco na
swoich rozmówców.
-
Co się gapisz jak ciele w malowane wrota, zrób kobiecie jak prosi – gospodarz
skinął głową na stół z alkoholem, po czym zlustrował mnie wzrokiem i dmuchnął
papierosowym dymem w przeciwnym kierunku, wprost do rozwartego okna.
-
Co się stało? Gdzie Johann? – Philipp podrapał się po głowie mało
inteligentnie, ale pierwszy wyczuł pismo nosem, jednak sądząc po mojej minie
nie trudno było się domyśleć.
-
Nie wiem, chyba wyszedł – wzruszyłam ramionami – Zerwaliśmy – wyrwałam z dłoni
Gangnesa szklankę z podwójną whyski i zanurzyłam usta w złotobrunatnej cieczy.
-
Kłopoty w raju – sarkazm osiadł na ustach Tandego wykrzywionych w kpiarski
uśmiech – A taka była idealna i piękna z was para - przyłożył papieros do ust i
mocno się zaciągnął. Wyciągnęłam mu go spomiędzy warg i utopiłam w jego pełnej
alkoholu szklance.
-
I czemu to miało służyć?
-
Chciałam go zgasić na twojej wątpliwej urodzie twarzy, ale ten niedopałek
zasługiwał na lepszy los – westchnęłam teatralnie.
Zduszone
śmiechy Sjoena i Gangnesa spotkały się z karcącym wzrokiem blondyna.
-
Czas rozkręcić tą imprezkę – Philipp sięgnął po pustą butelkę szampana i pomachał
nią triumfalnie – Prawda czy wyzwanie – uniósł kilkukrotnie figlarnie swoje
brwi, a na jego twarzy pojawił się buńczuczny uśmiech.
-
Nie musisz mi dwa razy powtarzać – Kenneth poklepał szatyna po barkach i w
wzniosłych, zachęcających się okrzykach ruszyli w stronę przestrzennego salonu.
-
Nie idziesz? – spojrzałam przez plecy na Tandego – Chyba to twój poziom
rozrywki.
-
Żenująca gra dla dzieci – skitował, podchodząc do mnie i stając za moimi
plecami, na tyle blisko, że poczułam jego oddech na karku – Może pójdziemy na
górę i pobawimy się jak dorośli? – jego niski uwodzicielski głos spowodował, że
dreszcze przebiegały po całym moim ciele.
-
Jesteś obleśny Tande! – popatrzyłam na niego z wyraźnym zdegustowaniem - Nie
wiem co Caren w tobie widzi!
-
Spytaj się jej, gdzieś ją tutaj widziałem.
Spojrzałam
na niego z powątpiewaniem, ponieważ moja siostra nic mi na ten temat nie
mówiła.
-
Nie, nie ma jej tutaj.
-
Mniejsza z tym – wzruszył bezwiednie ramionami – Mogłabyś wziąć z niej przykład.
-
Słucham?
-
Spróbować mnie poznać, tak naprawdę, zanim wystawisz o mnie opinię.
-
Znam cię dobrych kilka lat, Tande – jęknęłam ze zrezygnowaniem – Dużo rzeczy o
tobie słyszałam i widziałam – parsknęłam, kręcąc karcąco głową – Chcesz mi powiedzieć,
że grasz takiego, bo masz jakąś traumę z dzieciństwa? I tym usprawiedliwiasz swoje
zachowanie? O nic nie dbasz, na niczym ci nie zależy, ale pozwolisz mi zdjąć
swoją maskę? Żebym zobaczyła jaki jesteś naprawdę? Nie sądzisz, że to trochę
oklepane? I zbyt naiwne, żeby mnie na to nabrać.
Pokręciłam
głową i dołączyłam do ludzi bawiących się w salonie. Chciałam pozbyć się jak
najszybciej z mojej głowy widoku jego smutnych, niebieskich tęczówek i zbolałego
wyrazu twarzy. Postanowiłam tej nocy pozwolić sobie przekroczyć dopuszczalną
dawkę alkoholu. Po raz pierwszy zamierzałam się porządnie upić, nie bacząc na
wszelkie konsekwencje. I jeśli ktoś dzisiaj ma ściągnąć jakąś maskę i dać upust
jakiejś skrywanej części siebie, to będą ja! Przechylałam szkło do ust co raz
częściej i chętniej, zupełnie tracąc rachubę i w niektórych momentach
grawitację. Tańczyłam i śpiewałam z obcymi ludźmi tekst do najbardziej
kultowych piosenek. Zagrałam w kilka imprezowych gier. Z pewnością efekt rosnących
w moim żyłach promili spowodował, że odważyłam się wraz z Celiną wejść na
stolik, przy wiwatujących nam chłopakach i przyciągnąć uwagę swoim zmysłowym
tańcem. Oparty dotąd o ścianę Tande, pogardliwie kręcący głową na z
przyjemnością rozbierającego się w grze w butelkę Philippa, skierował swój
wzrok na mnie. Po kilku sekundach pojawił się obok mnie i uniósł głowę do gór.
-
Chyba już wystarczy – stwierdził w bardzo przekonywujący sposób, sugestywnie
dając mi do zrozumienia, że zaraz ściągnie mnie siłą na dół. Kiedy zeszłam
dobrowolnie na ziemię posłałam mu pretensjonalne spojrzenie – To nie sprawi, że
Johann dostrzeże co stracił.
-
A co sprawi? – żachnęłam się – Seks z tobą? Do tego zmierzasz?
-
Też nie – uśmiechnął się szczerze rozbawiony i założył grzywkę za ucho – Chociaż
nie ukrywam, że moja propozycja jest nadal aktualna.
-
Żartujesz sobie? Za kogo ty mnie masz?
-
Na pewno nie za pierwszą lepszą, znam cię. Ale inni właśnie tak zaraz będą o
tobie mówić i myśleć przez to, że zaczynasz już tracić kontrolę. Daj spokój
Ingrid, stać cię na więcej. Możesz mieć
tutaj prawie każdego, nie upijaj się przez Johanna, nie warto. Nie musisz
wchodzić na stół i robić striptizu jak Sjoen, by ktoś cię tutaj zauważył.
Zachowaj klasę, przecież w przeciwieństwie do większości dziewczyn tutaj ją
masz.
Zmierzyłam
go wzrokiem w milczeniu i bez słowa wyminęłam jego sylwetkę, zmierzając w
stronę rezerwuaru alkoholu. Po drodze szturchnęłam niezdarnie w ramię jakąś
dziewczynę. W efekcie przechyliła swój kieliszek z winem na moją jasną
koszulkę, co skończyło się katastrofą. Machnęłam ręką na przepraszającą mnie
blondynkę i ruszyłam po schodach wprost do łazienki na piętrze. Ku mojemu
zdziwieniu do pomieszczenia wszedł Tande. Otworzył drzwi, kiedy zdejmowałam z
siebie górną odzież i przez moment otaksował skrawek mojego nagiego ciała.
-
Dam ci jakąś moją na przebranie – odezwał się w końcu, kiedy zaczęłam zapełniać
zlew wodą - blondyn odwrócił się na chwilę i zamknął za sobą szczelnie drzwi, a
w ręku trzymał czystą koszulkę.
-
Dziękuję.
-
Zagrajmy bez butelki, Ingrid - rzucił podchodząc do mnie i stając za moimi
plecami - Prawda czy wyzwanie?
-
Prawda – odparłam, wpatrując się przed siebie w tafle lustra, które odbijało
nasze twarze. Moja była lekko nie spokojna i spięta, a jego ewidentnie
rozluźniona, lecz skupiona.
-
Nie nudzie cię już to udawanie?
-
Czego?
-
Tego, że mnie nie lubisz, że ci się nie podobam, że nie chcesz się ze mną przespać
– wyliczył cierpliwie - jego dłoń sunęła po moim ramieniu i zahaczyła o
ramiączko biustonosza, które zsunął na przedramię. Odetchnęłam głęboko, trwając
w bezruchu. Wypiłam zdecydowanie za dużo nie tylko, żeby nie skarcić go za ten
gest, ale pozwolić by kontynuował. Jego dotyk za bardzo podobał się wszystkim moim
zmysłom, bym mogła strącić jego dłoń. Alkohol finalnie uderzył mi do głowy ze
zdwojoną siłą i wszelkie hamulce w mojej głowie puściły, choć miałam wrażenie,
że ciało podjęło decyzję już kilka chwil temu.
-
Za dużo pytań jak na jedną rundę – zaoponowałam stanowczo, odwracając się w
jego stronę i opierając dłońmi o marmurowy blat umywalki – Prawda, czy wyzwanie?
Zagryzł
kusząco dolną wargę i odgiął głowę w prawą stronę, po czym zatoczył nią koło
wraz z niecierpliwym przewróceniem oczami.
-
Prawda – odpowiedział niskim głosem, chwytając dłońmi za moje biodra i
przyciskając ja do swoich. Instynktownie, w ramach obrony przed przekroczeniem
bariery, położyłam dłonie na jego torsie, zachowując jeszcze między naszymi
ciałami jakikolwiek odstęp.
Kiedy
już rozwarłam usta, żeby coś powiedzieć przyłożył palce do moich ust i mnie
uciszył.
-
Ja, ja coś wyjawię, prawdę – usprawiedliwił swój gest – Bardzo podoba mi się
twoje imię. Pasuje do ciebie. W sensie jego znaczenie, piękna i kobieca, cała
ty – powiedział z uznaniem.
-
To uniwersalne znaczenie? Mówisz tak każdej? – szepnęłam z rozbawieniem,
poddając w powątpiewanie jego szczerość. Jeśli potrafił kłamać prosto w oczy z
tak intensywnym spojrzeniem, to prawie dałam się nabrać.
-
Ono jest zarezerwowane tylko dla ciebie – mruknął mi do ucha, zatapiając swoją
twarz w moich włosy – Zawsze było, a teraz kiedy nie jesteś już z Johannem, w
końcu mogę ci to powiedzieć. Cholernie mi się podobasz – sunął swoimi ustami po
moim policzku, kiedy ja powoli przesuwałam dłonie pod jego koszulką, po jego
umięśnionym brzuchu – I cholernie mnie podniecasz, Ingrid – dodał szybko, po
czym złączyliśmy nasze usta w namiętnym
i napastliwym pocałunku. O ile w wątpliwość poddałam wszystkie jego słowa, nie
mogłam nie poczuć, że ostatnie wyznanie nie mija się z prawdą. Jedną ręką
błądziłam w jego włosach i przyciskałam do siebie jego twarz, drugą próbowałam
uporać się z jego guzikiem od spodni. Uniósł lekko moją nogę i przylgnął
najszczelniej jak się dało, wciąż ocierając się o mnie całym ciałem, zaczął
sunąć językiem pomiędzy moimi piersiami. Jęknęłam cicho, czując jak pulsowanie
w podbrzuszu staje się nie do wytrzymania i pragnąc by jak najszybciej Daniel
Andre Tande znalazł się wewnątrz mnie.
-
Nie tutaj – wyszeptał lekko dysząc i odrywając się od moich ust. Złapał mnie za
rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju.
Już
u jego progu pozbywaliśmy się zachłannie swoich ubrań. Byliśmy opętani
zwierzęcymi żądzami, nagim instynktem. Całował długo i namiętnie i nie przeszkadzał
nam w tym nawet smak alkoholu na ustach. Poruszał się ze mnie rytmicznie
trzymając mnie w ramionach i za każdym następnym razem pytał mnie czy jest mmi
dobrze. Lecz żadne słowo nie potrafiło wyrazić empirycznie stanu błogości spełnienia
jaki mi zafundował. Kiedy fala orgazmu minęła, opadając na łóżko zdołałam
jedynie wyszeptać: Oh, Daniel.
Aktualnie
Potrząsnęłam
otrzeźwiająco głową, próbując odgonić w myślach natrętne wspomnienia. Wstałam,
wzięłam szybki prysznic, korzystając przy tym z szafki w łazience Tandego
wyłącznie dla gości. Miałam nadzieję, że porządnie pierze te ręczniki, lub w
najlepszy wypadku ciągle kupuje nowe. Założyłam swoje wczorajsze ubrania i dopiero
teraz wciąż czując ich świeżość doceniłam fakt, że spałam w nocy w samej
bieliźnie. Zeszłam na dół po schodach.
-
Jesteśmy spóźnienie do Adersa – oparty o kanapę Tandę, bawił się kluczykami do
auta, okręcając je w około palca.
-
Czemu mnie rozebrałeś do snu? – poczułam jak z moich ust spływa zarzut. W
odpowiedzi blondyn prychnął z rozbawieniem i zdziwiony ściągnął brwi.
-
Nie bądź taka pruderyjna Ingrid, nie rozbierał cię obcy facet, robiliśmy gorsze
rzeczy.
-
Które ja próbuję wymazać z pamięci, za to ty… - pokręciłam głową z
niedowierzaniem, lecz mój ton głosu wskazywał na to, że zaczęłam się z niego naigrywać
– Za chwilę pomyślę, że masz kiepskie życie seksualne, skoro ciągle wracasz do
tamtego feralnego wieczora.
-
Nawet nie miałem ochoty na więcej – skrzywił się – Nie chodzi już nawet o to, że
nie gustuję w śpiących dziewczynach, ale twoja bielizna była mało podniecająca.
-
Nie sprowokujesz mnie, Tande.
-
Nie mam zamiaru – uniósł ręce w obronnym geście i skierował się do frontowych
drzwi.
Kiedy
dojechaliśmy na miejsce pod wskazany adres jednej z kamienic w centrum miasta,
zerknęłam w stronę piętra na którym mieszkał Anders Magnusen.
-
Jaki mamy plan? – spytał mój kierowca, odpinając pas bezpieczeństwa.
-
Wielką improwizację.
-
Mogę zastosować naruszenie nietykalności cielesnej?
-
W razie potrzeby – skinęłam głową z nieukrywaną obawą. Bez problemu dostaliśmy
się do środka, kiedy aktualnie ktoś wychodził ze środka. Stanęliśmy przed
białymi drzwiami i nacisnęliśmy równocześnie na dzwonek, co nieco mnie speszyło.
Tande popatrzył na mnie z góry z wymownym spojrzeniem, które zignorowałam.
-
No na reszcie ile można czekać na pizzę – usłyszeliśmy pod drugiej stronie,
jednak kiedy przez uchylone drzwi Anders zobaczył, że to nie dostawca,
konsternacja nie trwała zbyt długo, ponieważ w nagłym pośpiechu zaczął zamykać
drzwi. W ostatniej chwili Tande włożył nogę w szczelinę i przepchnął aktora po
drugiej stronie, dzięki czemu weszliśmy do środka bez zaproszenia.
-
Czego chcecie i kim jesteście? – spytał zaaferowany.
-
Spokojnie – zmarszczyłam brwi, zdziwiona taką reakcją – Chcemy tylko
porozmawiać. Jestem siostrą Caren – wyciągnęłam dłoń na przywitanie – Ingrid.
Jednak
chłopak nie odwzajemnił gestu.
-
Kultury to cię mama nie nauczyła – bąknął uszczypliwie Tande.
-
Czekaj – skupił swoją uwagę na skoczku, przyglądając mu się nader
niecierpliwie, aż w końcu pstryknął palcami – Wiem! Ty jesteś tym kolesiem ze
zdjęć Larsen.
-
Dobrze, uprzejmości mamy za sobą, wiemy o wszystkim!
-
O czym?
-
Dlaczego nie przychodzisz na plan.
-
To gówno wiecie, bo nie mam teraz zdjęć.
-
Masz lewe zwolnienie lekarskie – zablefowałam, przybierając agresywny ton.
-
Dobra, wypad, bo dzwonię na policję – widocznie podirytowany potwierdził moje
przypuszczenia.
-
Nigdzie nie zadzwonisz, dopóki nie odpowiesz na kilka pytań – oznajmił spokojnie
blondyn, stając naprzeciw niższego od siebie Andersa.
Chłopak
przepycha się chwilę z Danielem, aż w końcu pada skrępowany na podłogę i
dociśnięty, kiedy zaczyna się wyrywać. Podchodzę bliżej niego.
-
Radzę ci się uspokoić, bo ona ma ciężką nogę i bardzo wysoki obcas –
zasugerował delikatnie do jego ucha, po czym podniósł na mnie swoje niebieskie tęczówki
i z buńczucznym uśmiechem na ustach, mrugnął do mnie zawadiacko.
-
Czego chcecie? – jęknął błagalnie spacyfikowany Anders.
-
Co takiego powiedziała ci Caren? W co się wpakowała? Co ma z tym wspólnego
Magnus i Jorgensen?
-
Kurwa – zaklął siarczyście – Wy o niczym nie macie pojęcia. Puszczaj mnie, nic
nie powiem!
-
Zaraz ci tak przemodeluje twarz, że ci najlepszy charakteryzator nie pomoże – Tande
pochylił się nad nim i warknął mu do ucha, jednocześnie wykrzywił mu ręce na
tyle mocno, że ten jęknął błagalnie.
-
Dobra, powiem.
-
Caren była w ciąży z Larsem? – spytałam z podniesionym głosem, zakładając ręce i
pochylając się nad nim, żeby lepiej go usłyszeć.
-
Co? Nie – zaśmiał się nerwowo – Lars jest … woli mężczyzn. Caren nakryła go z
Magnusem w jednoznacznej sytuacji. Miała na nich haka i go skrupulatnie
wykorzystywała. Cwana suka – syknął, kiedy Daniel nim szarpnął – Magnus się
ukrywa, ma rodzinę i nie chce, żeby to wyszło na jaw. Załatwił jej rolę w
telewizji, a w naszym serialu nagle była główną postacią. Z kolei Lars
obdarowywał ją drogimi prezentami, kupując jej milczenie, gdyż wysoko ceni
sobie prywatność, a dodatkowo przyćmił plotki w kuluarach o jego orientacji.
Ustawiła się spryciula.
-
Oni jej nie szantażowali? – spytałam z niedowierzaniem.
-
Co? To oni mieli więcej do stracenia. Ona miała ich w garści, nagrała ich.
Chciała iść wyżej, nie ważne jakim kosztem. Ale potem odbiło się jej to
czkawką. Ludzie zaczęli plotkować i żona Magnusa dowiedziała się, że niby Caren
sypia z jej mężem. Dla szafa to było do przełknięcia, pokaja się, przeprosi,
usprawiedliwi, żonie łatwiej znieść informacje o kochance, niż kochanku. Za
Caren pojawił się za to nieprzyjemny smród. Oddała im materiał i powoli zaczęła
się od nich odcinać. Miała zacząć w telewizji, radzić sobie już na własną rękę.
Tutaj już nikt jej nie lubił.
-
Dlaczego ci o tym powiedziała?
-
Nie wiem, nagrywaliśmy razem najwięcej, wszyscy się od niej odwrócili, a ja nie.
Przymknęłam
bezsilnie powieki i spuściłam głowę.
-
Nie wyglądasz na jej przyjaciela – zauważył rezolutnie Tande.
-
Puścicie mnie już?
Skinęłam
głową do Daniela, a ten nieufnie poluzował uścisk, pomógł wstać Andersowi, a
ten otrzepał koszulkę z wyimaginowanego kurzu.
-
Jeszcze jedno – przypomniałam sobie – Oni wiedzą, że ty wiesz? – w odpowiedzi pokiwał
przecząco głową.
-
Caren mówiła, że przez to, że ci powiedziała wpakowała się w jeszcze większe
bagno, wiesz o co chodziło?
-
Nie mam pojęcia – westchnął wyraźnie zmęczony – A teraz jakbyście mogli zamknąć
za sobą drzwi, mimo wszystko byłby wdzięczny.
-
Jasne – mruknęłam obracając się na pięcie i opuszczając mieszkanie. Lecz przez
to nie słyszałam, jak Anders chwyta za telefon i dzwoni do Magnusa.
Tande
wyminął mnie na samym dole i chwycił pewnie za klamkę, przestępując krok przez
próg.
-
Taki byłeś biegły z kindersztuby – zarzuciłam z ironią, udając obruszenie –
Kobiety się chyba przepuszcza.
-
Ojojoj – cmoknął z troską, popchnął drzwi do końca i przytrzymał je – Kiedy drzwi
otwierają się do środka owszem, kobiety idą pierwsze, ale kiedy otwierają się
na zewnątrz, mężczyzna pierwszy przekracza próg, żeby mógł je kobiecie
przytrzymać. Nie wiedziałaś o tym?
-
Prawdziwy gentelman, kto by pomyślał – uniosłam kpiarsko do góry prawą brew.
Wsiadłam do auta, kiedy Daniel dopalał papierosa, w końcu pstryknął
niedopałkiem na asfalt i zasiadł po stronie kierowcy odpalając auto.
-
Niczego konkretnego się nie dowiedzieliśmy – burknęłam po dłuższej chwili
ciszy, zapatrzona w mijane przez nas widoki.
-
Możemy jeszcze …
-
Nasza misja została zakończona, Tande. Żadne możemy i każde inne słowo, które
zawiera MY!
-
Okej.
-
Zawieziesz mnie do domu?
-
Jasne – odparł z oczywistością i łącząc telefon z autem, włączył jakąś swoją
playlistę ze Spotify. W głośnikach rozbrzmiał utwór Ali Gatie – What if I told
You that I love You. Na niebie zaciągnęły się ciemne chmury, za którymi już
dawno schowało się słońce. Z ciemnych ołowianych altostratusów zaczął padać
deszcz. Pojedyncze krople spadające na szybę, bębniąc o szkło zagłuszały
muzykę. Wtedy blondyn wyraźnie podgłośnił utwór, jakby czytając mi w myślach. Czułam
na sobie jego dłuższe przeciągłe spojrzenie i wsłuchałam się bardziej w słowa
piosenki.
When
you told me that you want me
Did
you really want me?
Or
was this all a joke to you? To you, to you
-
Trochę zaburzył ci się obraz siostry? – tym razem jego wzrok skupiony był całkowicie
na tym co działo się na jezdni.
-
Nie – odparłam szczerze, zaskakując tym samą siebie – Rodziców.
Milczał
czekając, aż rozwinę myśl. Spojrzał w lusterko wsteczne i ewidentnie
przyspieszył.
-
Bo uwierzyli w plotki i pochowali ją w pospiechu, nie chcąc rozgłosu i
skandalu?
Nazwał
rzeczy po imieniu, nie mogłam mu mieć tego za złe.
-
Coś w tym stylu – westchnęłam cicho, kiedy zatrzymał się przed moim domem.
-
Nie chcę ich usprawiedliwiać, ale … - zaczął, opierając dłoń na kierownicy i
przekręcając się tułowiem w moją stronę.
-
To tego nie rób, błagam! – nacisnęłam na klamkę i opuściłam samochód blondyna,
nie mając zamiaru słuchać jego racji i przekonań.
-
Ingrid wyrzuć to z siebie, porozmawiaj z kimś, nie zachowuj się jak
rozkapryszone dziecko!
-
Yhym, na pewno nie będę rozmawiać o tym z tobą, Tande – parsknęłam i trzasnęłam
drzwiami. Skierowałam się na posesję, słysząc jak skoczek wysiada z auta, a po
krokach, że dobiega do mnie.
-
Mamy kilka nie rozwiązanych rzeczy. Ojciec dziecka, narkotyki i wciąż nie godny
zaufania Anders. Może warto pójść tym śladem! Chcesz teraz zrezygnować, na starcie
– złapał za mój łokieć, a krople deszczu zaczęły powoli mieszać się z moimi łzami.
-
A wiesz gdzie szukać dilera? – odparłam bezsilnie.
-
Jeszcze nie, ale moglibyśmy razem …
-
Daj spokój – pokręciłam głową – Chcesz być bliżej mnie i szukasz sobie pretekstu?
To nie jest zabawa.
-
Chce ci pomóc, Ingrid. Skoro twój idealny chłopak się na ciebie wypiął.
-
Nie wypiął – zaprzeczyłam takim tonem, jakbym chciała przekonać samą siebie.
-
To czemu przyszłaś wczoraj w nocy do mnie? – Daniel uniósł do góry obie brwi z
wyraźnym powątpiewaniem, lecz podkreślając ostatnie słowo – Czemu dzisiaj
byliśmy u jakiegoś dziwnego gościa? Razem
-
Boże – jęknęłam – Razem, wspólnie, we dwoje… Podniecają cię te słowa?
-
Co tu się dzieje? Co to za krzyki? – frotowe drzwi od domu zaskrzypiały, a w
nich ukazała się moja mama, otulona kaszmirowym ponczem w stonowanym brązie.
-
Pani Larsen – blondyn skinął głową na przywitanie. Przetarł mokre włosy i
zaczesał ja na jeden bok.
-
To ty! Masz czelność tutaj przychodzić? Po tym wszystkim z Caren?
-
Przestań! – syknęłam w jej stronę, strofując ten autorytarny ton – On nigdy nie
uwierzył, że Caren puszcza się z producentem i aktorem jednocześnie. A wy
wystraszyliście się samych plotek. Myślisz, że nie słyszałam tych kłótni z
ojcem? Tego przerzucania się ciężarem, kto ją tak wychował? I tego, jaki wstyd wam
zostawiła? Ale to nie była prawda, mamo. Nie masz żadnego moralnego prawa kogokolwiek
obwiniać i upominać, a już na pewno nie jego – wskazała za siebie palcem.
-
Pani Larsen…
-
Lepiej już idź – obróciłam się przez plecy w jego stronę – Przepraszam i dzięki
za dzisiaj – uśmiechnęłam się blado. Pożegnał się niespodziewanie całując mnie
przelotnie w policzek. Wsiadł do auta i odjechał, a ja odprowadziłam go
wzrokiem i wypuściłam ze świstem powietrze, wstrzymywany uprzednio oddech w
płucach niosący w sobie jeszcze nuty zapachu jego obecności.
-
Na Johanna już tak nie patrzysz.
-
Nie wiesz co mówisz.
-
To nie jest dobry chłopak, Ingrid.
-
Może, ale z pewnością, lepszy od was.
-
Kochanie, Caren była dla nas …
-
Nie chcę tego słuchać!
Udałam
się na górę, wprost do mojego pokoju, który zamknęłam szczelnie za klucz.
Wyciągnęłam zielony notes Caren i przerzuciłam kartkę, zatytułowaną „Prawda”
Jeśli
zrobiłaś tak jak cię prosiłam, to wiesz, że to był dla was wszystkich test. Z
pewnością nie wszyscy go zdali. Rodzice nie. Jeśli nie uwierzyłaś tym parszywym
plotkom, dopisz sobie plusik. Może w ogólnym rozrachunku okaże się, że nie
jesteś wcale taką złą siostrą? Kiedy zobaczyłam Magnusa z Larsem, automatycznie
zaczęłam to nagrywać. Miałam niezłą karte przetargową, nie sądzisz? Większość
postąpiłaby tak samo. Przynajmniej w tym świecie, w świecie wyścigu szczurów.
Większa ilość scen po prostu mi się należała, zasłużyłam sobie. Niestety
sytuacja powoli zaczęła mnie przerastać, albo to ja straciłam czujność nad
swoimi rosnącym ego. Zaczęłam tych ludzi szantażować bardziej i w końcu karma
musiała do mnie wrócić. Tego się nauczyła, że zawsze to co robisz, dobrego czy
złego, prędzej czy później do ciebie wraca. I wiesz co? Myślałam, że nie do
wszystkich, że ciebie to nie dotyczy, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, co
ty. Teraz pisząc te słowa jestem pewna, że do ciebie też wróci, już wraca, ale jeszcze
o tym nie wiesz. Zdziwiona? Wciąż nie wiesz kto był ojcem dziecka? Spokojnie
niedługo się dowiesz. Pójdź do Veloart, czasami chodziłam tam malować. Może
Sonja jeszcze pamięta w jakie gówno wpakował mnie Anders, Magnus i Lars. Ale na
pewno też opowie ci o kilku ostatnich szczegółach, które naprowadzą cię na
właściwy trop. Wróć tutaj jeśli uporasz się z moją ostatnią zmorą. Zrozumiałaś
już, że byłam pod pręgierzem spojrzeń bliskich mi ludzi. Myśleli o mnie w ten
sposób, jakby zupełnie mnie nie znali. Ale to ciebie zawsze stawiali za wzór.
Tylko, że z naszej dwójki ty bardziej zasłużyłaś sobie na bycie kurwą, Ingrid.
To wielka niesprawiedliwość! Ja tylko kochałam kogoś, kto mnie nie kochał. Ale
ty nie wiesz jakie to uczucie, co? Johann był od zawsze tobie przeznaczony.
Chłopak z sąsiedztwa z porządnej, zaprzyjaźnionej rodziny. Zakochani w sobie od
najmłodszych lat. Dlaczego to takie niesprawiedliwe? Teraz dowiesz się jakie to
uczucie być na emocjonalnym dnie. Po rozmowie z Sonją będziesz gotowa na
poznanie prawdy. Będzie gorzka, siostrzyczko.
Oczywiście że musisz dokończyć to co tutaj zaczęłaś! Bardzo czekam na dalsze, coraz bardziej intrygujące losy bohaterów. Już nie mogę doczekać się ciągu dalszego!
OdpowiedzUsuńDobry wieczór. Ktoś jest i historia robi się coraz bardziej intrygująca. Także mam nadzieję, że dotrzymasz słowa ;) Eeeh takie rodziny w których musisz być tak idealna jak twoja siostra i nigdy to i tak nie wystarcza. Czasem naprawdę cieszę się, że jestem jedynaczką.
OdpowiedzUsuń