piątek, 11 grudnia 2020

Akt trzeci

 

Nacisnęłam ekscentrycznie na dzwonek i nim zdążył do końca rozbrzmieć po drugiej stronie, zamaszystym ruchem otworzył mi drzwi, rozchylając ja na oścież. Pomachałam mu przed oczami butelką Romanee-Conti niczym zdobytym trofeum na Igrzyskach Olimpijskich, a Johann gwizdnął z uznaniem.

- Powiedzmy, że pożyczyłam wino od taty – odparłam z przekąsem, kiedy przepuszczał mnie w progu i zamknął drzwi.

- Nawet nie wiesz ile koron musisz mu oddać – uśmiechnął się półgębkiem. Szarmancko pomógł mim zdjąć płaszcz i zaprowadził do salonu, gdzie przy eleganckiej zastawie i romantycznej muzyce mieliśmy zjeść kolacje.

- Johann – urwałam z nieukrywanym zachwytem, oddając mu butelkę trunku. Jakaś część mnie głośno oponowała na wystawną ekstrawagancje. Przecież nie mam czego celebrować, głęboko w sercu noszę żałobę i zastanawiałam się czy to właściwe, że w przypływie chwili szczęścia zapomniałam o cierpieniu Caren. Zbeształam się w myślach za nieroztropność i odwróciłam głowę w kierunku szatyna, który rozlewał wino do dwóch kieliszków.

- Ciągle dbasz o wszystkich dookoła – zaczął, unosząc szkoło w dłonie. Ciemnoczerwona ciecz idealnie komponowała się z jego ciemnoniebieską koszulą – Czas żeby ktoś zadbał o ciebie – dokończył, podchodząc do mnie z wyciągniętą ręką. Potrząsnął delikatnie swoim kieliszkiem kolistym ruchem i delikatnie nachylił się nad nim, napawając się wonią tego szczepu.

- Mmm, Burgundia – zamoczył ledwo usta i delektował się smakiem, po czym spojrzał na mnie z błyskiem w oczach - Tu es la femme de mes rêves!

- W tym języku ten komplement nie brzmi tak banalnie – odpowiedziałam, uśmiechając się z zawstydzeniem. Czułam na policzku wykwit czerwonej plamy.

- Podnieca cię, kiedy mówię po francusku? – uniósł do góry brwi, a głos zniżył niemal do konspiracyjnego szeptu. W jego oczach pojawił się blask, a w ich toni mogłam się niemal przejrzeć.

- Chciałabym poczuć zapach pożądania, ale na razie czuję łososia…nieco przypieczonego – prychnęłam lekko, kręcąc głową z politowaniem.

- Cholera! – zaklął siarczyście i zerwał się z miejsca, biegnąc do kuchni. W oddali słyszałam jedynie nakładające się dźwięki i trzaski kuchennych naczyń. Uśmiechnęłam się blado pod nosem.

- Pomóc Ci? – zawołałam donośnym głosem, jednocześnie sunąc palcem po blacie białych półek na których stały rodzinne zdjęcia Forfangów.

- Nie! Panuje nad wszystkim!

Jego głos brzmiał mało przekonywująco, jednak nie ruszyłam mu z ratunkiem. Dopiłam duszkiem swoją lampkę wina, aby rozluźnić chociaż swoje spięte ciało. Reset w głowie był niemal niewykonalny. Telefon Johanna stojący na szafce zaświecił się, a na ekranie pojawiło się powiadomienie. Zerknęłam przelotnie. L.J : Kiedy oddasz pieniądze?

Przygryzłam dolną wargę i potrząsnęłam głową, jakby coś mi się przywidziało. Jednak po chwili ekran zrobił się czarny, a Johann z okrzykiem na ustach przybył z dwoma talerzami. Widocznie nie tylko ja zaczynałam mieć przed nim tajemnice. Z resztą pamiętnik Caren, to sprawa jedynie między mną, a nią i nie zamierzałam nikogo więcej w to przesadnie angażować. O wizycie u Tandego również nie mogłam zająknąć się ani słowem. Nie chciałam eskalować i tak napiętej sytuacji pomiędzy nimi.

- Byłam dzisiaj na planie – zaczęłam niepewnie, zasiadając do stołu i chwytając za sztućce.

- I jak ci się podobało w królestwie błaznów? – szatyn ewidentnie skrzywił się na samą myśl o mojej wizycie – Przepraszam, naturszczyków z przerośniętym ego.

- Przestań, Caren należała do tego świata i …

- Nie mówię o niej – przełknął spory kęs i przystawił dłoń z serwetką do ust – Oni akurat nie dorastali jej do pięt – prychnął wymownie i nagle uciął, lecz po krótkiej chwili zawieszenia podniósł na mnie wzrok – Czego się dowiedziałaś? – ton głosu świadczył o tym, że chce jak najszybciej mieć tą rozmowę za sobą.

- Poza tym, że nie pałali do niej zbytnią sympatią, to niczego konkretnego – odparłam zgodnie ze stanem faktycznym, jednak trochę wymijająco.

- Znając twoje dziennikarskie zapędy, to nie odpuścisz, dopóki nie dowiesz się dlaczego jej nie lubili, nie mylę się? – zamarł ze sztućcami w dłoniach i spojrzał na mnie spode łba. W odpowiedzi wzruszyłam jedynie bezwiednie ramionami i zanurzyłam usta w burgundowym trunku. Na szkle zostawiłam ślady czerwonej pomadki, która zgodnie z obietnicą producenta nie powinna tego robić.

- Ty oczywiście masz na ten temat inne zdanie? – moje pytanie zawisło niezręcznie w powietrzu. Nie wiem czy skrzywiłam się na kwaśny posmak w ustach, czy była to reakcja na wypowiedzianą przeze mnie tezę.

- Powinnaś odpuścić, Ingrid – odparł lapidarnie, nie argumentując swojego przekonania – Wiem, że nie to chciałaś ode mnie usłyszeć, ale … - zrobił umyślną pauzę, dla wzmocnienia efektu – Nie było Cię tutaj, nie wiesz co się działo z Caren i …
- Nie wiem też, dlaczego wszyscy ukrywają przede mną powód tego pochówku, jak trędowatą – oburzyłam się z niesmakiem wypowiadając te słowa – Rozumiem, że rodzice nie chcą mi nic powiedzieć, ale ty też coś ukrywasz, Tande coś ukrywa – zacisnęłam w dłoni białą serwetę i pokiwałam bezsilnie głową – Nie mówicie mi wszystkiego.

- W przypadku Daniela, wolałbym, żeby nie mówił w twoim kierunku żadnego słowa – warknął, odpinając guzik przy szyi i luzując kołnierz. Sięgnął stanowczo po pusty kieliszek i napełnił go ponownie, po czym wypił prawie całą zawartość duszkiem. Rychło w czas ugryzłam się w język. Nie powinnam wspominać o blondynie.

- Pierdolony skurwiel – zaklął cicho pod nosem, jednak na tyle głośno, że zdążyłam to wyłapać. Ściągnęłam brwi i zmarszczyłam czoło.

- Też nie darzę go sympatią, ale co ci takiego zrobił?

- Mnie? – parsknął, przyglądając mi się z jawnym niedowierzaniem – Caren. Przez niego miała opinię łatwej panienki. Ta łatka bardzo szybko do niej przyległa.

- To nie było jego dziecko – niemalże wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

- Nie było – powtórzył niczym echo z wzrokiem utkwionym w martwy punkt – Widzisz do czego ją doprowadził? Chodziła na prawo i lewo i to z jakim skutkiem, taka jest prawda. Dziwisz się, że rodzice się wstydzą? Chcesz o tym dzisiaj rozmawiać? Proszę i tak szlag trafił romantyczny nastrój.

Cisza trawiła gęstniejące powietrze w salonie. Johann odsunął się sugestywnie od stołu i oparł dłonie o jego krawędzie. Ewidentnie posmutniałam i straciłam apetyt. To miał być nasz wieczór i nie chciałam, żeby skończył się fiaskiem.

- Nie – odparłam zmęczonym głosem i bezsilnie opadłam na oparcie krzesła – Nie chce się kłócić. Dawno mnie tutaj nie było. Masz rację, nie mogę cięgle każdej myli poświęcać Caren

- To o czym chcesz porozmawiać? Może zamierzasz mnie znowu poinformować o jakimś stażu tym razem w południowej Europie?

- Ja nie mam pretensji kiedy nie ma cię przeszło pół roku, a nawet więcej – zamrugałam nerwowo, czując jak obrzucił mnie nieuzasadnioną pretensją.

- Wracam zawsze kiedy tylko mogę, na dwa, trzy dni, ciebie nie było trzy miesiące Ingrid – jawny zarzut spłynął z jego ust – Widzieliśmy się jeden weekend, a potem nie miałaś nawet czasu zadzwonić.

- Mówiłam ci, że te projekt wymagał od nas pewnej mobilności i…

- I każdy następny też taki będzie?

Westchnęłam cicho, nie mając zamiaru dalej kopać się z koniem.

- Jestem teraz tutaj, wróciłam.

- Przez przykre okoliczności – wtrącił z przekąsem – Dobrze, skoro twoje plany zawodowe to nie jest odpowiedni temat do rozmowy, to co nim jest?

- Zmieniłeś się – posłałam mu rozczarowane spojrzenie, a on zreflektował się niezrozumiałym.

- Bynajmniej – jego tembr głosu wciąż był oschły i tak bardzo do niego nie podobny – Po prostu mam wrażenie, że tylko mi ostatnio zależy na planowaniu naszej wspólnej przyszłości.

- Dlatego chcesz się kłócić?

- Nie kłócimy się przecież, tylko rozmawiamy o ważnych rzeczach, Ingrid.

-  Nie chcę dzisiaj już rozmawiać Johann - wyszeptałam niemal błagalnym tonem, po czym wstałam od stołu. Zsunęłam ze stóp szpilki i przeszłam kilka kroków – Stęskniłam się za tobą i pokażę ci jak sobie wyobrażam naszą dalszą przyszłość - Forfang nie odwrócił się w moją stronę, więc ściągnęłam z siebie pończochy i rzuciłam nimi wprost na niego, po czym nie oglądając się za siebie powędrowałam do jego pokoju. Byłam pewna, że podąża tuż za mną i nie pomyliłam się, choć próbował poruszać się bezszelestnie. Przesunął wierzchem dłoni po moim odchylającym się karku, po czym pociągnął za zamek sukienki. Opadła na podłogę niemal wraz z biustonoszem. Odwrócił mnie do siebie przodem  i zachłannie wpił w moje usta. Pachniał swoimi drogimi perfumami i resztkami wina. Moje dłonie błądziły po bawełnianym materiale jego koszulki, by po chwili rozpinać jej guziki zbyt niecierpliwie. Ściągnęłam z niego górną odzież i popchnęłam na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem i zaprowadziłam jego dłonie na moje piersi. Zacisnął je i jęknął mi prosto w usta. Szybko pozbawił się spodni, a kiedy próbowałam przedłużyć naszą grę wstępną i nieco się z nim podroczyć od razu przeszedł do rzeczy. Pozbawił nas ostatnich resztek bielizny i obracając mnie na brzuch, wszedł we mnie szybko, łapiąc przy tym za włosy. Po kilku minutach było już po wszystkim i z głośnym westchnięciem opadł obok mnie. Nie tak wyobrażałam sobie romantyczny wieczór kilka miesięcy po moim powrocie. Coś się zmieniło, nie wiedziałam tylko kiedy. Podczas mojej nieobecności, teraz, a może już wtedy na miesiąc przed moim wyjazdem, kiedy pokłóciliśmy się do granic możliwości, kiedy padło o kilka słów za dużo, kiedy znalazłam pocieszenie jeszcze tej samej nocy? Spojrzałam na Johanna, który lekko się trząsł i dopiero teraz zauważyłam, że cicho szlocha i zakrywa twarz dłonią.

- Przepraszam, Ingrid, przepraszam – łkał cicho z pięścią przyłożoną do ust – Boże co ze mnie za facet, przepraszam.

- Johann – położyłam subtelnie dłoń na jego ramieniu i pochylając się musnęłam jego mokry policzek.

- Ja … ja – jąkał się – Chciałem, żeby wszystko było idealnie, za bardzo się pospinałem i …– przeczesywał nerwowo dłońmi swoje włosy. Może też ma jakieś problemy, też na swój sposób przeżył samobójstwo Caren, był wsparciem dla moich rodziców i dla mnie. Starał się, czego dzisiejsza kolacja miała być tego dowodem. Nie był murem, kiedyś musiał pęknąć.

- Nic się nie stało – kiedy już się uspokoił, ujęłam jego twarz w swoje dłonie i zatopiłam się w jego ustach – Ja też dzisiaj nie pomogłam, chodźmy już spać – wyszeptałam wtulając się w jego ramię. Kiedy Forfang szybko oddał się w ramiona Morfeusza, z kolei ja cierpiałam na kolejną bezsenną noc, na której przespanie nie pomagały już żadne substytuty i leki przepisane przez naszego rodzinnego doktora. Błysk światła z mojego telefonu, sprawił, że od razu po niego sięgnęłam, spoglądając na wyświetlacz. Późna, nocna pora nie przeszkadzała Evie, którą poznałam na planie filmowym zaprosić mnie do swoich znajomych, a tym bardziej napisać do mnie wiadomość.

Caren była w związku z Larsem Jorgensenem i miała romans z naszym producentem Magnusem. Zaczęła robić karierę przez obrotny tyłek, chociaż udawała cnotkę, już teraz wiesz, dlaczego nikt jej nie lubił, zazdrościł czy cokolwiek innego?

Jeszcze raz spojrzałam na spokojnie śpiącego szatyna i bezszelestnie wyślizguje się z wielkiego łóżka. Zebrałam swoje rzeczy z pokoju i salonu, po czym wyszłam na zewnątrz i wybrałam jeden z ostatnio często wybieranych numerów. Niestety nie odbierał, ale w tym samym czasie nadeszła następna wiadomość o Evy.

 

Siedząc na tylnym siedzeniu auta, które prowadził szaleńczo kierowca nie będący rdzennym mieszkańcem Norwegii, trzymałam w dłoni telefon, który zaczął wibrować. Porzuciłam myśli, w których zastanawiałam się, czy prędzej dotrę na miejsce, nim poinformuje o tym gospodarza. Przesunęłam palcem po ekranie i przystawiłam aparat do ucha.

- Czemu zawsze dzwonisz do mnie w nocy, Ingrid? – jego zaspany głos po drugiej stronie kazał zdrowemu rozsądkowi przypuszczać, że te kilkanaście prób skontaktowania się, w końcu go obudziło – Czyżby wtedy najwięcej o mnie myślisz? – byłam przekonana, że na jego twarzy właśnie zagościł szelmowski uśmiech.

- Przepraszam, że przeszkadzam ci w nocnych podbojach, ale …

- Jestem sam i doskonale o tym wiesz – zdecydowanie wszedł mi w słowo, jednocześnie mnie dekonspirując – Ale jak już dzwonisz to może chcesz mi dotrzymać towarzystwa przez resztę nocy?

- Będziesz mi do czegoś potrzebny, Tande.

- Jestem do twojej dyspozycji, możesz zrobić ze mną co tylko zechcesz – odparł rozmarzonym głosem, po czym ziewnął przeciągle.

- Przestań pajacować i lepiej zacznij robić kawę, zaraz u ciebie będę.

 

 

Weszłam do środka, przypadkiem odkrywając, że drzwi były otwarte. Powiesiłam płaszcz na wieszaczku i ruszyłam przed siebie w stronę kuchni. Nieco zaniepokoił mnie fakt, że czuję się tutaj na tyle swobodnie by pozwalać sobie na taką gościnę, niemniej nieobecność gospodarza działała na jego niekorzyść.

- Tande? – zawołałam niepewnie, rozglądając się przy tym sugestywnie, jakbym ponownie miała zobaczyć ubierającą się w pośpiechu dziewczynę.

- Słodzisz? – wychylił się zza ściany i oparł nonszalancko o framugę. Miał na sobie białą, bawełnianą koszulę z długim rękawem, która opinając jego ciało idealnie podkreślała zarysowane mięśnie oraz czarne dżinsowe spodnie.

- O, tym razem się ubrałeś – zaskoczyłam sama siebie autentycznym zdziwieniem w głosie.

- Czyżby czuję nutę rozczarowania? – zadrwił, uśmiechając się przy tym bezczelnie – Liczyłaś na to, że będziesz bezkarnie mogła napawać się widokiem mojego nagiego torsu? Oj, Ingrid – cmoknął z dezaprobatą, a ja wymownie przewróciłam oczami.

- Nie pochlebiaj sobie, widziałam lepsze – westchnęłam cicho, powoli irytując się tym, że tracę czas na czcze pogawędki.

- Kawa – rzucił, nie podejmując tematu – Posłodziłem jedną.

- Słodzę pół.

- Wybacz, ale lepiej orientuje się w twoich łóżkowych preferencjach.

Zbyłam milczeniem zgryźliwy komentarz, gdyż każda moja riposta jaka cisnęła się w tej chwili na usta, brzmiałaby dla niego jak wyzwanie.

- Włącz laptopa – poleciłam, odbierając kubek z kawą i siadając przy kuchennym stole. Blondyn bez zająknięcie uruchomił macbooka i nerwowo stukał palcami o blat.

- Co się dzieje? – popatrzył na mnie z ukosa – Normalnie nie odpuściłabyś sobie złośliwej uwagi.

- Spieszy mi się, to coś ważnego – obróciłam sprzęt w swoją stronę, niecierpliwie wpatrując się w monitor.

- Widzę, dlatego pytam.

Przez chwilę patrzę na niego przenikliwie i próbuję ułożyć w głowie sensowny powód, dla którego zdecydowałam się przyjść tutaj, a nie wrócić do domu. Blondyn westchnął cicho i założył ręce a krzyż.

- Ktoś ją skrzywdził, ktoś skrzywdził Caren – zabrzmiałam nieco dramatycznie, ale próbowałam nie załamywać głosu – Nie widziałam co się tutaj dzieje, jestem jej to winna, rozumiesz? Prawdę, jestem jej winna prawdę. To dlaczego nie ma jej już tutaj z nami – zacisnęłam mocno usta i uciekłam wzrokiem w bok. Subtelnym ruchem skoczek dotknął mojej dłoni spoczywającej na blacie stołu i zacisnął na niej mocniej swoją rękę. Poczułam zimny dreszcz przebiegający po moim karku i choć w myślach wydobyłam się z tego uścisku, to w rzeczywistości wciąż w nim trwałam.

- Musimy znaleźć ojca dziecka – skinął delikatnie głową, a ja wyrwałam się z marazmu myśli galopujących w mojej głowie.

- Musimy? My? – zamrugałam kilkukrotnie rzęsami niedowierzając – Tylko dlaczego wciąż nie mówisz mi wszystkiego, Tande!?– wyrwałam dłoń i obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem.

- Nie wiem o czym mówisz – odparł szczerze zaskoczony.

- Pokaż mi swoje ostatnie korespondencje z Caren.

- Nie – zaoponował stanowczo, a na dodatek pokręcił przecząco głową, przez co grzywka opadła mu na oczy.

- Masz coś do ukrycia? – teatralna nuta niepewności w moim głosie nie czyniła mnie rasowym śledczym.

- Nie, po prostu to prywatna korespondencja.

- Nie interesują mnie pikantne szczegóły waszej znajomości. Ani nagie zdjęcia, jakie ci wysyłała. Tylko ostatnie fakty.

- Przykro mi, ale to sprawa między mną, a nią.

- Niepotrzebnie tutaj przyjechałam, naiwnie łudziłam się, że chociaż ty mi pomożesz – podniosłam się machinalnie z siedzenia, chociaż macbook był już gotowy do działania. Posłałam jedynie blondynowi zranione i zawiedzione spojrzenie, po czym obróciłam się na pięcie.

- Ingrid – zawołał, podrywając się z miejsca – Pomogę ci – odparł, a ja obrzuciłam go nieufnym spojrzeniem – Po prostu to ci się nie spodoba – spuścił wzrok i przeczesał dłonią włosy. Wróciłam na miejsce bez słowa i jedynie obserwowałam, jak Tande wyjmuje z jednej z szafek paczkę papierosów. Wyciągnął jednego i zapalił, a opakowanie rzucił a stół. Wydobyłam kolejną fajkę z kartonu i włożyłam do spierzchniętych ust. Blondyn usiadł naprzeciwko mnie i podsunął dłoń z zapaloną zapalniczką. Pochyliłam się lekko do przodu i mocno zaciągnęłam, czego szybko pożałowałam lekko pokasłując.

- Skoro byliście tak blisko, że moja siostra tak rzewnie ci się zwierzała, to musiała coś wspomnieć o relacji z producentem serialu Magnusem, albo tym znanym aktorem Larsem Jorgensenem.

Wypuścił z ust papierosowy dym i pokręcił przecząco głową.

- Jakoś od miesiąca w ogóle nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów.

- Z jakiego powodu?

- Czuję się trochę temu winny, wiesz? – odparł w końcu z ciężkim westchnięciem i podrapał się kciukiem po czole – Odtrąciłem ją, odciąłem od siebie, zbywałem, zraniłem, pozbawiłem złudzeń, nie wiedziałem przez to co się dzieje, a może mógłbym zareagować… - zamyślił się na chwilę, wydął usta i potarł dłonią po zmęczonej twarzy.

- Nie rozumiem – na moje dywagacje zareagował pytającym spojrzeniem – Caren była piękna, mądra i totalnie tobą zauroczona. Dlaczego?

- Nie zasługiwała na to, żeby być panną na jedną noc – stwierdził stanowczo i strzepał popiół z papierosa do prawie pełnego kubka nietkniętej kawy. Ubodła mnie nie co ta dotkliwa uwaga. Przez chwilę poczułam się, jakbym była tą gorszą kategorią. Tande musiał to zauważyć.

- Nie mogłem odwzajemnić jej uczucia, bo to nie w niej … - zrobił pauzę lustrując mnie intensywnie swoimi niebieskimi tęczówkami.Zaczęłam zdawać sobie sprawę w jakim kierunku podąża ten wywód i nie byłam gotowa tego usłyszeć.

- Ekipa na planie jej nie lubiła – weszłam mu w słowo z szybkością karabinu maszynowego – Pojawiły się plotki, że Caren jest z tym popularnym aktorem w tajemnicy, a dodatkowo uwikłana była w romans z producentem.

- To te plotki, w które miałem nie wierzyć – zauważył rezolutnie blondyn.

- Dobrze wiemy, że to nie pasuje do Caren, dlatego – założyłam za ucho kosmyk włosów i przełknęłam ślinę – Musimy przeszukać cały internet, artykuły, komentarze, portale społecznościowe, wspólnych znajomych i tego Andersa z planu.

- Johann nie może ci pomóc? – spytał unosząc enigmatycznie prawą brew i odchylając się lekko na krześle.

- Ma teraz coś innego na głowie – burknęłam, chcąc jak najszybciej uciąć ten temat.

- Jasne – mruknął z przekąsem i odpalił swojego smartfona.

- Moim zdaniem ojcem dziecka jest ten cały Lars, skoro próbka tego producenta na to nie wskazała, to tylko on miał tyle pieniędzy, aby zapłacić organom ścigania. Może bał się skandalu, musze mieć tylko dowody na to, że to on.

- Musiałabyś zdobyć jego DNA, ale badanie byłoby przeprowadzone nielegalnie i nie mogłabyś tego użyć jako dowodu – powiedział z przyklejonym papierosem do ponętnych ust.

- Skąd to wiesz?

- Czytam kryminały – uśmiechnął się tajemniczo, a ja nieroztropnie odwzajemniłam gest.

Po wpisaniu w przeglądarkę danych Larsa Jorgensena oprócz jego biometryki i sporego filmowego oraz kulturalnego dorobku, znalazłam jedynie jego pojedyncze wywiady. Bardzo chronił swoją prywatność dlatego na palcach jednej ręki mogłam policzyć artykuły i zdjęcia zatytułowane niczym z bulwarowych gazet „Nowa miłość Larsa Jorgensena?” „Z kim Jorgensen był w Dubaju? Tajemnicza piękność” „Kim jest widziana z Larsem urocza blondynka?” Bingo. Artykuł pochodził sprzed miesiąca, chociaż na rozmazanych i spikselowanych zdjęciach nie było można dokładnie rozpoznać, czy jest na nich Caren, ja nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Co prawda fotografie prezentowały tylko ich wspólny spacer pod osłoną nocy, a sam dziennikarz najwidoczniej nie dotarł do danych osoby na zdjęciu, a swój tekst oparł jedynie na spekulacjach, to komentarze nie pozostawiały złudzeń. Pewnie gro z nich napisali ludzie podobni do Evy, a może nawet i do niej rzeczywiście należał któryś z nich.

- Masz coś? – odezwał się nagle poruszony Tande.

- Yhym – mruknęłam – Pod jednym z artykułów ludzie pisali, że Lars spotyka się z uwaga cytuję „tą blondyną z tego dennego serialu Oslo Klub”, ktoś inny wymienił ją z imienia i z nazwiska, ktoś wyśmiał wszystkie teorie i napisał, że Jorgensen to homoseksualista.

- Czyli pan aktor  nie wyprze się znajomości z Caren?

- Nie wiem tylko jaki to ma związek z Magnusem. Eva napisała mi, że Caren zrobiła karierę przez seks z szefem – rozmasowałam skronie, wciąż wlepiając wzrok w ekran.

- Zmusił ją?

- Z pewnością. Pewnie ją czymś szantażował. Nagrał to? Tylko skąd powiązanie do Jorensena?

- Może się zakochała? Ale bała się odejść od Magnusa. Uzależnił jej karierę od siebie.

- Ona była beznadziejnie zakochana w tobie, nikt inny nie wchodził w grę – pokiwałam głową z dezaprobatą, że wciąż pomijał ten istotny fakt.

- Myślałem, że wyjaśniliśmy sobie raz na zawsze, że …

- Dobra, dotarło do mnie, ale musimy się skupić na tym, że z Jorgensem w grę wchodził również jakiś układ.

- Chyba coś mam – mruknął z papierosem przyklejonym do ponętnych ust i spojrzał na mnie z błyskiem w oku.

- Co? – ponaglałam go ruchem dłoni, gdyż zbytnio przeciągał milczenie – No mów.

- Pan producent regularnie lajkuje zdjęcia panu Larsowi, z resztą z wzajemnością. Co więcej obaj mają zdjęcia u siebie na profilach z wakacji z tego samego miejsca i w tym samym czasie. Muszą się bardzo dobrze znać i lubić.

Pokiwałam głową z uznaniem.

- Jorgensen poznał Caren przez Magnusa – założyłam w swojej hipotezie – Andreas! – klasnęłam ekscentrycznie w dłonie – Mówiłeś, że Caren komuś powiedziała w co wdepnęła, a tym kimś jeśli nie jesteś Ty, musi być ten Andreas!

- Dlatego nie pokazał się jeszcze na planie? Boi się? Czy ktoś mu karze, dopóki sprawa nie przycichnie?

- Nie wiem – wzruszyłam ramionami – Sam na jutro o tym powie – posłałam mu nieznaczny uśmiech.

- Nam? – uniósł enigmatycznie brwi, jakby co najmniej się przesłyszał.

- Pojedziesz do niego ze mną – oznajmiłam spokojnie – Z samego rana.

- Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty? – prychnął, spoglądając na zegarek ile opcjonalnie godzin snu mu pozostało. Wynik nie nastrajał optymizmem.

- Myślę, że nie – ziewnęłam przeciągle, po czym schwytałam macbooka w dłoń i przeniosłam się na kanapę.

- Czegoś jeszcze szukasz?

- Mhm, adresu Andersa – odparłam słabym głosem, pocierając senne powieki.

- Prawdziwa dziennikarska dociekliwość – przyznał z nieprzekłamanym uznaniem w głosie – Mówił ci ktoś, że w tym swoim dochodzeniowym szale jesteś cholernie seksowna?

Czekał na jakąkolwiek odpowiedź karcącą jego idiotyczne aluzje, jednak się nie doczekał. Podszedł bliżej sofy, skąd dochodził go jedynie dźwięk płytkiego oddechu śpiącej Ingrid.







2 komentarze:

  1. Historia jak wszystkie Twoje niesamowita i bardzo ciekawa. Coś mi się wydaje, że to nie Tande jest "wrogiem" Ingrid, a raczej jest nim Johann. Myślę że dużo wie, ale z jakiegoś powodu nie chce pomóc swojej dziewczynie w rozwiązaniu tego sekretu. Ciekawe tyko dlaczego? Mam nadzieję, że niebawem się wszystkiego dowiemy!

    OdpowiedzUsuń
  2. To na tyle wciągająca historia, że zaczytałam się i nie zwróciłam uwagi w którą stronę jadę metrem xD Dopiero obsługa mi na Kabatach zwróciła uwagę, że halo proszę pani! To ostatnia stacja!

    OdpowiedzUsuń