-
Tande – wycedziłam karcąco przez zaciśnięte zęby, kiedy poczułam jego prawą
dłoń sunącą po wewnętrznej stronie uda już pod materiałem cekinowej sukienki.
-
Mhm – mruknął mi ponętnie do ucha, przez co ponownie poczułam, jak jego oddech
owionął moją twarz. Kakofonia dźwięków największego, nocnego klubu w Oslo
tętniła niczym wypompowywana z serca krew, tłocząc najbardziej zgniły moralnie
obraz społeczeństwa. Odchyliłam głowę do tyłu jeszcze mocniej, by tylko poczuć
mokre i sunące po mojej szyi usta skoczka. Przylgnęłam bardziej do jego torsu
plecami, a pośladkami ocierałam się gdzieś o materiał jego dżinsowych spodni na
poziomie jego krocza.
-
Tande, zabieraj swoją łapę spod sukienki! – powtórzyłam dobitniej, lecz wciąż
wodząc subtelnie, podniesioną prawą ręką, po jego karku.
-
Uwiarygadniam nasz kamuflaż – odparł usprawiedliwiając się, jednak jego dłoń z
powrotem wylądowała bezpiecznie na moich biodrach.
-
Wtapiamy się w tłum już wystarczająco, a ty przeginasz!
-
A tobie się to tak naprawdę podoba i nie chcesz, żebym przestał – zaśmiał mi
się wprost do ucha z wyczuwalną butą. Być może przesadziłam z ilością drinków
na przełamanie odwagi i zaczynało szumieć mi w głowie, ale nie chciałam mu dać
tej satysfakcji, więc natychmiast wyswobodziłam się z tego erotycznego tańca na
środku parkietu w świetle kolorowych lamp.
-
Idę do łazienki – oznajmiłam, dając mu do zrozumienia, że nie jest to wizyta
bynajmniej za potrzebą. Przebijając się przez tłum ludzi, w końcu stanęłam w
kolejce do toalety. Widziałam jak wchodząca właśnie blondynka w czerwonej
sukience zerknęła na mnie sugestywnie. Rozejrzałam się nerwowo po lokalu,
kurczowo zaciskając dłonie na swojej torebce. Kiedy była moja kolej, pchnęłam
drzwi, a nad umywalką pochylała się właśnie blondynka. Z nieco teatralnym
ruchem przejechała pomadką z intensywną czerwienią po ustach, po czym sięgnęła
po ręcznik i odbiła na nim swoje wargi. Rzuciła papierem niechlujnie tuż obok
mojej ręki i spoglądając na mnie z ukosa uniosła pytająco brwi. Przełknęłam
nerwowo ślinę i poruszyłam leżącą obok torebką z której to foliowe zawiniątko
sprytnie wylądowało pod ręcznikiem.
-
Ekstra tusz do rzęs! – krzyknęła nagle podekscytowana, a ja przeklinałam w
duchu, że zwróciła na nas uwagę. Zerknęła w głąb mojej kopertówki i wsunęła tam
swoją dłoń z pieniędzmi – z Diora? A też go mam! – machnęła ręką i z powrotem
spojrzała w taflę lustra, przyglądając się swojej nienagannej aparycji. Była
piękna i taka podobna do Caren.
-
Nie musisz tego robić – instynktownie złapałam ją za przegub dłoni, kiedy
dostrzegłam na jej ręce wkłucia po igłach.
-
Nie twój zasrany interes, spierdalaj! – fuknęła na mnie ze złością, po czym
zamknęła się w kabinie. Wzdychając ciężko powróciłam na salę, zdając sobie
sprawę, że to dopiero początek tej gehenny. Jednak nic nie zapowiadało
zbliżającej się katastrofy. Chociaż teraz wydawało mi się, że wszystko sprawnie
pójdzie. Tak jak z chłopakiem przy barze, któremu wsunęłam zaadresowaną działkę
do tylnej kieszeni dżinsów, wyciągając jednocześnie należyte pieniądze. Miałam
ułatwione zadanie, gdyż na przesyłkę oczekiwali konkretni ludzie, którzy mieli
mnie poznać po dokładnie opisanym wyglądzie i umownym znaku rozpoznawczym. Nie
wnikałam co konkretnie jest w tych woreczkach i czy to dopuszczalna ilość.
Interesowało mnie, aby jak najszybciej się tego pozbyć. Kiedy rozglądam się za
Tande w miejscu, w którym ostatnio piliśmy, dostrzegłam, jak moje miejsce zajęła
jakaś brunetka. Podeszłam bliżej dokładnie odnotowując, jak wypina przed oczami
skoczka swój biust, niewątpliwie prezentując dumnie swój niezaprzeczalny atut,
a on od czasu do czasu mimowolnie zerka, próbując się nie poruszać zbyt
gwałtownie. Odpowiadał jej z grzecznościowym uśmiechem na ustach, ale nie
przejmował inicjatywy. Częściej przytakiwał i kiwa głową, próbując wsłuchiwać się
z niemal aktorskim zaangażowaniem w jej monolog. W końcu ciemnowłosa dziewczyna
pochyliła się i szepnęła mu coś na ucho, kładąc przy tym swoją dłoń na jego udzie.
Nim zdążył zareagować przesuwała ją systematycznie co raz wyżej. Tande zaśmiał
się szczerze i spojrzał prosto w jej oczy z nieukrywanym błyskiem. Niemo
prychnęłam, uwalniając dotąd przygryzioną wargę od swoich zębów i pokręciłam
głową z niedowierzaniem. Założyłam ręce i odchrząknęłam z teatralnym przerysowaniem
za plecami blondyna, akcentując swoją obecność. Ten z kolei odwrócił się niemal
jak oparzony i co najmniej wystraszony.
-
Już – zająknął się – Już wróciłaś? – spytał zdumiony, uśmiechając się nerwowo.
-
Wiesz gdzie mnie szukać – szepnęła na odchodne dziewczyna, mrugając do niego
zalotnie, a mnie lustrując powierzchownie obojętnym spojrzeniem.
-
Miałabyś coś przeciwko, jakbym na chwilę zniknął? – spytał niepewnie, stukając
palcami o wypolerowany blat baru.
-
Jaja sobie robisz? – uniosłam do góry obie brwi.
-
Świetnie ci idzie – mruknął z przekąsem i obracając się w kierunku w którym
zniknęła ciemnowłosa piękność, potarł kciukiem po zaschniętych wargach – To
tylko moment, nie zajmie mi to długo.
-
Daj jej swój numer i spotkajcie się później – przewróciłam teatralnie oczami,
wzruszając przy tym bezwiednie ramionami. Pochyliłam się nad drinkiem, który mi
zamówił i zanurzyłam usta w słomce, próbując nie dać po sobie poznać, że
poczułam dziwne rozgoryczenie.
-
Mam spławić tak napaloną na mnie laskę?
-
I tak ten lachociąg woli obciągnąć temu sterydowi – skinęłam brodą za plecy
Tandego, a kiedy się obrócił, ujrzał całującą się dziewczynę z muskularnym
mężczyzną.
-
Dzięki Ingrid – posłał mi wymuszony uśmiech – Jesteś świetnym skrzydłowym –
zironizował – Odstraasz mi potencjalne koleżanki.
-
Tutaj, to raczej siedliska kiły i chlamydii – wygięłam usta w kwaśny grymas i
wzdrygnęłam się na samą myśl – Badałeś się kiedyś? – przełknęłam łyk
orzeźwiająceo Mojito i spojrzałam na niego z powątpiewaniem. W odpowiedzi
jedynie spiorunował mnie wzrokiem.
-
Wracając do meritum, mogłabyś mi jakoś wynagrodzić dzisiejszą stratę.
-
Aaaaaa! Tutaj był haczyk! – prychnęłam, zduszając kpiarski uśmiech na ustach.
Popatrzył na mnie przenikliwie tonią swoich niebieskich tęczówek, tak
bezwstydnie i wyzywająco, że aż w mojej głowie zakiełkowała pewna myśl. Bez
słowa, złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą, kierując się w stronę toalet.
-
Serio? – jęknął niepocieszony – Idziemy do tych brudnych, obleśnych i
obślizgłych…
-
Tak, bo idealnie będą się komponowały z moim upadkiem moralnym.
-
Dobra, chwila – zatrzymał się, kiedy byliśmy o krok – Przecież wiem, że utopisz
mi łeb w sedesie i spuścisz wodę.
-
Kurczę! Robię się co raz bardziej przewidywalna – tupnęłam nogą, wyraźnie
niepocieszona, że mój cały diabelski plan spłonął na panewce podejrzeń Tandego,
który uśmiechał się triumfalnie.
-
Pogotowie! Zadzwońcie po pomoc! – z damskiej strony korytarza doszły nas
nakładające się na siebie krzyki oraz wołania o pomoc. Poruszeni pobiegliśmy w
kierunku, w którym zbierali się ludzie. Przepchnęliśmy się bliżej, abym mogła
dostrzec leżącą na zimnych kafelkach piękną blondynkę w czerwonej sukience i
krwią ściekającą jej z nosa. Leżała nieprzytomna z zamkniętymi oczami i
bezwładnym ciałem. Ktoś rzewnie płakał, podtrzymując jej głowę, kiedy przez
zebrany tłumik przepchnął się jakiś chłopak. Nachylił się nad nią, przykładając
palce do szyi, a następnie znowu pochylił się nad jej piersią.
-
Nie oddycha – stwierdził i przystąpił do reanimacji. Szmery, jęki i rozmowy
nagle ucichły i zapanowała głucha cisza. Ludzie z przerażeniem powoli odchodzili,
wciąż krzycząc o karetce, a ja stałam i nie mogłam złapać powietrza. Ze
szklącymi oczami i zagryzanymi wargami, złapałam jedynie kurczliwie Daniela za
przedramię, wbijając w jego skórę swoje paznokcie. Przyglądał mi się przez
dłuższą chwilę, by w końcu zrozumieć, dlaczego wciąż wpatrywałam się w miejsce,
w którym leżała dziewczyna. Obok jej włosów leżał mały, foliowy woreczek.
Skoczek odciągnął mnie na bok i zaprowadził do jednej z męskich kabin, która
jak cały sektor były opustoszałe. Kiedy wepchnął mnie do środka i zamknął
zasuwkę, przyłożył mi dłoń do ust.
-
Spokojnie.
Sięgnął
do mojej torebki i wyciągnął pozostałą część towaru i natychmiast wyrzucił do
muszli, naciskając kilkukrotnie spłuczkę i zapychając spływ papierem
toaletowym.
-
Pójdziemy napić się jeszcze jednego drinka, a potem spokojnie opuścimy lokal –
złapał za moje ramionami i spojrzał prosto w moje przerażone oczy. Delikatnie
otarł moją łzę spływającą po policzku i pogładził kciukiem lico. Pokiwałam
jedynie twierdząco głową, czując jak rosnąca w gardle gula wciąż nie pozwalała
mi wypowiedzieć żadnego słowa. Kiedy wyszliśmy z łazienki, okazało się, że
wszyscy mamy opuścić klub, dlatego wraz z tłumem skierowaliśmy się do wyjścia
niepostrzeżenie. Daniel zarzucił na moje ramiona dodatkowo swoją kurtkę i
stojąc kilka metrów przed budynkiem na placu wyciągnął z kieszeni paczkę
papierosów.
-
Stój – zatrzymał mnie swoim głosem – Chcesz? – wyciągnął dłoń w moją stronę,
ale jedynie pokiwałam przecząco głową. Robiło mi się przeraźliwie zimno i mocniej
naciągnęłam poły jego odzienia na siebie. Sygnał karetki przebijał się co raz
głośniej przez dźwięki miasta, aż w końcu zaparkowała przed wejściem,
oświetlając kogutem na niebiesko przestrzeń dookoła.
-
Cokolwiek się jej stało, to nie jest twoja wina, Ingrid – wyszeptał cicho z
papierosem przyklejonym do ust, a ja przylgnęłam do jego ciała i zanurzyłam się
w uścisku jego ramion – Wszystko będzie dobrze, jestem tutaj.
Usłyszałam
cicho przystające obok nas auto i poczułam jak Daniel napina całe ciało.
Pociągnęłam nosem i chlipnęłam cicho, kiedy odwróciłam się w tamtą stronę.
-
Podwieźć? – ton głosu nie wskazywał na pytanie. Po osunięciu się szyby od
strony pasażera rozpoznałam twarz. To był jeden z tej dwójki, która przyszła do
Veloartu.
-
Spierdalaj! – rzucił niczego nieświadomy skoczek.
-
Wejdziecie sami, czy wam pomóc?
-
To oni, ludzie od Magnusa – mruknęłam i pociągnęłam niemrawo za sobą Tandego,
po czym rozsiedliśmy się na tylnych siedzenia suwa. Kierowca w
przeciwsłonecznych okularach ruszył, powoli włączając się do ruchu.
-
Sytuacja się nieco skomplikowała – mruknął z przekąsem, patrząc się w lusterko
– To się czasami zdarza. Ale nie potrzebne mi jest teraz większe ryzyko. Masz
resztę towaru przy sobie?
-
Nie, ja…
-
Nie ma go przy sobie – wtrącił za mnie blondyn.
-
Dobrze – odparł po chwili ciszy, wyraźnie niezadowolony z faktu, że to nie ja
byłam nadawcą tej wiadomości – Pojedziesz po resztę i oddasz to co zostało
naszemu człowiekowi – zrobił pauzę uśmiechając się szyderczo – koło
Holmenkollen. Masz czas do dwudziestej trzeciej. A teraz wyjazd – zagwizdał,
kiwając głową z bok , kiedy auto gwałtownie się zatrzymało.
-
Może wasz szefuncio wielmożny Magnus Eriksson osobiście by się pofatygował, co?
Mam do niego parę pytań.
-
Co ci się popierdoliło, chłopacze – żachnął się łysy – Nie pozwalaj sobie.
-
Wysługuje się swoimi śmiesznymi pachołkami jak jakiś pseudoszef pierdolonej
mafii – zaśmiał się kpiarsko, a ja z przerażeniem obserwowałam, jak siedzący
przed nim mężczyzna zaciska mocno pięść – Wy robicie z siebie debili, ryzykując
najwięcej, a on w tym czasie obciąga temu aktorowi Jorgensenowi.
-
A co cię to obchodzi co lubi sobie possać Magnus?
-
Nawet mi was nie żal. Banda pożytecznych idiotów.
-
Wypierdalaj, kurwa cewelu jebany! – niemal siłą wypchnęłam Tandego z auta
- Macie kurwa godzinę!
-
Co ci odwaliło Tande? Pan Bóg cię opuścił, rozum ci odjęło? – wykrzyczałam mu
prosto w twarz, kiedy zamknął za sobą drzwi od swojego domu – Nie mamy żadnego
towaru, bo wszystko spuściłeś do ścieków! – wściekła, z rozmazanym od łez
makijażem cisnęłam dłonią w jego pierś.
-
A co chciałaś mu powiedzieć?! – usztywnił moje nadgarstki, próbując mnie
uspokoić – Wywieźliby nas tym suwem do Tromso i pływalibyśmy gdzieś w oceanie,
dopóki rano ktoś by nas zauważył.
-
Co to zmienia? – spytałam spokojniej z zatrwożonym spojrzeniem – Kupiliśmy
sobie godzinę czasu – pokręciłam głową ze zrezygnowaniem – Trzeba zadzwonić na
policję.
-
I co im powiesz? Błagam cię, Ingrid.
-
Masz lepszy pomysł? Chcesz im dać pieniądze?
-
Siedzimy w tym razem – westchnął i przymknął powieki – Musisz mi tylko zaufać i
o nic nie pytać.
-
Ufam ci – odpowiedziałam po dłuższej chwili, kiedy patrzył na mnie wyczekująco.
-
Posłuchaj – objął swoimi dłońmi, moje złożone jak do modlitwy i oblizał koniuszkiem
języka swoje spierzchnięte usta – Musimy zostawić tutaj na wszelki wypadek
swoje komórki i musisz się w coś przebrać. Mam chyba jeszcze na strychu rzeczy
mojej siostry. Są na szesnastolatkę, buty mogą być trochę za małe, ale nie mamy
czasu.
-
O czym ty mówisz? Ty masz siostrę?
-
Nie teraz, Ingrid – jęknął błagalnym tonem. Dostrzegłam na jego czole pierwsze
nerwowe krople potu, mimo tego że napędzała go adrenalina. Po chwili przyniósł
mi złożone w kostkę, trochę wypłowiałe ubrania. Dresowe szare spodnie, białe
conversy i szarą bluzę. Sam zaś przyodział jakiś komplet sportowy od
sponsorującej go firmy odzieżowej i wykonując ostatnie kliknięcia na swoim
smartfonie, podniósł swój wzrok na mnie. W jego źrenicach dostrzegłam namacalny
smutek, nienazwaną tęsknotę, którą natychmiast zgasił.
-
Idziemy?
W
okolice Holmenkollen wybraliśmy się pieszo czym ryzykowaliśmy, że możemy nie
zdążyć. Dodatkowo Daniel co chwilę obracał się i oglądał za siebie, uważnie się
rozglądając. Szliśmy w głuchym milczeniu, gdzie było jedynie słychać nasze
przyspieszone oddechy. Zimny dreszcz przeszedł po moim karku, ponieważ sytuacja
podobała mi się co raz mniej. Rozumiałam jedynie tyle, że nasze porzucone telefony
mają być ewentualnym alibi. Do czego? Tego wiedzieć nie chciałam i miałam
nadzieję, że słowo klucz tkwi w „ewentualnym”. Pod nogami trzeszczał jedynie
żwir, co znaczyło, że zbliżamy się do celu. Reflektory słabo oświetlały zeskok
Holmenkollen. Zacisnęłam odruchowo pięść, a gdzieś z pomiędzy drzew widać było
mrugnięcia świateł samochodu. Kiedy podeszliśmy bliżej zza mgły, wyłonił się
wysiadający z auta mężczyzna w czarnej kurtce.
-
Zostań tutaj – rozkazał blondyn, tonem nie znoszącym sprzeciwu, nawet kiedy
chciałam pozawerbalnie zaooponować.
-
Ale …
-
Wiem co robię – syknął popychając mnie lekko do tyłu, a sam wykonał kilka
kroków na przód, wychodząc naprzeciwko barczystego faceta z blizną na połowie
twarzy.
-
Co to za sztuczki – warknął nieprzyjemnie, wyciągając zza paska pistolet i
jednym ruchem odbezpieczył broń. Wzdrygnęłam się, a na ciele pojawiła się gęsia
skórka.
-
Ja mam towar – Daniel uniósł do góry, niemal w obronnym geście obie dłonie i
czekał, aż ten do niego podejdzie. Skradał się co pół kroku z bronią wymierzoną
w skoczka, aż w końcu opuścił ją wzdłuż ciała.
-
Łapy przy sobie! – ostrzegł, kiedy Tande schylił się do kieszeni na wysokości
swoich kolan.
-
Tam go schowałem – wyjaśnił lakonicznie skoczek, a ja zmarszczyłam brwi. Co on
do cholery wyprawia! Rudzielec popatrzył na wyższego od siebie o ponad głowę
blondyna, a następnie sam schylił się do kieszeni Daniela, wsuwając w jedną z
nich swoją wolną dłoń.
-
Tu nic nie …
W
tym momencie Tande kopnął mężczyznę w brzuch i z całej siły uderzył w twarz.
Zupełnie oszołomiony przeciwnik zatoczył się, a skoczek zacisnął ręce na jego
nadgarstku, chcąc odebrać mu broń. Mężczyzna nie ucierpiał jednak na tyle, żeby
nie móc się bronić i po chwilowym zamroczeniu przeszedł skutecznie do
kontrataku. Szarpanina nie trwała jednak długo i gęste tego dnia powietrze
przeszył mocny dźwięk wystrzału. Obie sylwetki zamarły w chwilowym bezruchu, a
ja zakryłam dłonią swoje drżące usta. Po chwili mój przeraźliwy krzyk objął
cały skoczny obiekt i rozniósł się echem po dalszej przestrzeni. Czekałam z
niespokojnie bijącym sercem, chcącym wyskoczyć mi z piersi, aż to sylwetka
obcego osunie się na ziemię, jednak to nogi Tandego lekko zadrżały. Padłam na
kolana i zaniosłam się spazmatycznym krzykiem, który wstrząsnął moim ciałem. W
tym momencie rudzielec padł na asfalt z szeroko otwartymi oczami i trzymanym w
dłoni pistoletem. Uderzył z łoskotem głową o podłoże i uniósł dłoń na wysokości
krwawiącej z okolicy klatki piersiowej rany. Chrząknął kilkukrotnie i splunął
krwią z ust, a następnie jęknął spazmatycznie i przestał się ruszać. Tande
wciąż stał w tym samym miejscu i nawet nie drgnął.
-
Daniel! – zawołałam z wyraźną ulgą w głosie i szybko wstając i otrzepując się z
brudnej ziemi, podbiegłam do niego – Nic ci nie jest? Jesteś cały? - dotykałam
chaotycznie i pobieżnie jego ciała, ale nie dostrzegłam niczego niepokojącego.
-
Kurwa – zaklął bezsilnie odwracając się powoli w moją stronę – To nie miało się
tak skończyć – jego oczy zaszkliły się – Zabiłem go, ja pierdole! – założył
dłonie za głowę i spanikowany okręcił się dookoła własnej osi.
-
Jaki był ten twój genialny plan? Co robimy?
-
Miał – przełknął nerwowo ślinę, a jego głos wciąż drżał – Miał zadzwonić do
Magnusa. Nagrałem rozmowę z tym gościem w samochodzie na telefon i wysłałem mu
na maila. Zablefowałem, że ma też kopię nagrania Caren z udziałem jego i
Jorgensena. Mieliśmy się dogadać, niech to szlag!
-
Hej! – pociągnęłam za materiał jego rękawa - Wciąż możemy to zrobić! Przecież
nie pozbędziemy się ciała ani śladów.
Popatrzył
na mnie z lekkim przerażeniem, aż w końcu ja zdałam sobie sprawę z ogromu ciężaru,
jaki padł w wydźwięku moich słów. W tym momencie warkot silnika jak nagle się
pojawił, tak ucichł, a świecące na nasze sylwetki światła, jedynie chwilowo nas
oślepiły i wykrzywiły nasze twarze. Z czarnego mustanga wysiadł Magnus, Olaf i
Anders.
-
Mamy trupa – stwierdził obojętnym tonem, podciągając spodnie Olaf – Albo chyba
wy macie.
-
Sprawdziłeś pocztę? – zapytałam błyskawicznie, patrząc się na Erikksona z
podniesioną głową i jednocześnie próbując przejąć inicjatywę.
-
Mhm – mruknął i odpalił papierosa, zaciągając się mocno – Piękna poszlaka
wskazująca na zabicie tego idioty, a jak dodamy do tego ślady DNA, no cóż, może
ludzie pokochają was tak jak Breivika.
-
Nie zrobisz tego – odparł nagle z oczywistością milczący do tej pory Tande –
Ciebie pewne rzeczy pogrążą bardziej – żachnął się i założył grzywkę za ucho – Pociągniemy
cię za sobą i stracisz wszystko, pozycje, rodzinę. Wiedziałeś co tu się stanie.
Wiesz, że mamy coś na ciebie, ty masz na nas. Dogadamy się.
-
Mógłbym jeszcze was zabić – rozważył głośno myśląc i kręcąc głową, strzelił
karkiem.
-
Tego też nie zrobisz. Za dużo trupów, sprzątania i doskonale wiesz, że
poprosiłem kogoś, żeby wszystko upublicznił, jeśli nie dam mu znać do pierwszej
w nocy.
-
Fascynujące przenikliwość – zaśmiał się tubalnie i pokiwał głową z uznaniem.
Schowana za plecami skoczka, mocniej zacisnęłam dłoń na jego przedramieniu. –
Gdyby kiedyś przyszło wam do głowy zrobić to mimo tego, bo w końcu Ingrid
jesteś dziennikarką, to ja zachowam sobie te pięknie odciski palców na broni –
rzekł z przekąsem – Tymczasem Olaf, Andi, posprzątajcie ten syf – zaordynował
spoglądając przez plecy na swoich klakierów -
Tylko dokładnie, żeby później nikt mi tu nie świecił uv czy innym
gównem, a krew mi się nie świeciła tutaj na zielono.
Spojrzał
na nas i wycelował swój wskazujący palec.
-
A wy zejdźcie mi z oczu. Nie chcę was więcej słyszeć, a o twojej siostrze nawet
słyszeć. Nigdy więcej!
Skuliłam
się potulnie i kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Spojrzałam po raz
ostatni w miejsce, w którym leżał martwy mężczyzna, aż w końcu pociągnęłam
Daniela za sobą, choć ten do ostatniej sekundy mierzył się wzrokiem z Magnusem.
-
Przepraszam Daniel, to wszystko przeze mnie, to moja wina.
Nie
odpowiedział i w milczeniu wróciliśmy do domu Tandego tą samą drogą, którą
tutaj przyszliśmy, nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.
Doskonale
zdawałam sobie sprawę, że wydarzenia dzisiejszego wieczoru związały nas na
zawsze tajemnicą. Już nigdy nic nie będzie takie samo, a kiedy nawet minie
trochę czasu nawzajem będziemy sami sobie przypominać o wydarzeniach, które
miały nas zmienić już do końca życia. Wyczerpani, ubrudzeni błotem i
przemoknięci przez niespodziewany deszcz, który dopadł nas w połowie drogi
przekroczyliśmy próg. Blondyn skierował się od razu ku karafce z whyski. Szybko
opróżnił szklankę, po czym nalał sobie kolejną porcję. Zdjęłam z głowy kaptur,
przegładzając dłonią swoje rozczochrane włosy. Poszłam na górę, ściągając z siebie
brudne ubrania i składając je z powrotem weszłam do łazienki w samej bieliźnie.
Ku mojemu zaskoczeniu ta była otwarta, a w środku pod prysznicem stał nagi
Tande. Ułożyłam ciuchy na koszu przeznaczonym na rzeczy do prania i popatrzyłam
przez szklaną szybę na skoczka. Wiedziałam, że doskonale zdawał sobie sprawę z
mojej obecności, mimo tego wciąż stał do mnie tyłem. Bezsilnie oparty dłonią o
wewnętrzne kafelki, z głową spuszczoną w dół pozwalał by strumień wody zmył z
niego dzisiejszy brud i grzech. Mój umysł wyprany już z wszelkich złożonych
systemów myślowych, już dawno wyrabiał swoje normy. Dlatego od kilku dobrych
godzin żyłam już na podstawowych instynktach, choćby takich jak pragnienie
przetrwania. Chciałam przetrwać dzisiejsze piekło i nie liczyło się dla mnie
nic innego. Ani Caren, Johann, rodzice. W mojej głowie od teraz przepływały
czyste, proste i klarowne myśli oraz komunikaty. Najniższe potrzeby i czyste
emocje. Dlatego rozsunęłam drzwi oddzielające łazienkę od prysznicowego spadu i
pozwoliłam by krople wody obmyły również moje ciało. Wspięłam się na palce i kładąc
rękę na umięśnione plecy blondyna, musnęłam fakturę jego skóry gdzieś pod
łopatką. Bałam się, że mnie odtrąci, że obrzuci winą, że przeleje na mnie cały
ciężar swojej goryczy, jakby nie ciążyło na mnie wystarczające poczucie winy i
wyrzuty sumienia, że pozwoliłam aby to wszystko tak daleko zabrnęło i to z jego
udziałem. Powoli obrócił się do mnie przodem, a w jego mętnym spojrzeniu, nie
wyrażającym żadnych emocji nie mogłam dostrzec nawet bólu. Jego dłoń ujęła
połowę mojej twarzy, a kciuk mozolnie sunął po policzku. Położyłam swoją rękę
na wierzchu jego i przytuliłam do swojego ramienia, zamykając przy tym powieki.
Zsunęłam ze swoich bioder koronkowe majtki, a w tym samym czasie Daniel rozpiął
przedni zatrzask mojego stanika i wyswobodził moje piersi spod ich pręgierza.
Błądząc po jego torsie, zarzuciłam dłonie na jego kark pociągając go do siebie.
W końcu nasze usta złączyły się w pełnym pasji namiętnym pocałunku, który
przeradzał się w co raz intensywniejszy taniec naszych języków penetrujących
podniebienia. Zacisnął mocno dłoń na pośladku i podsadził mnie na wysokość
swoich bioder. Oparł moje ciało o mokre kafelki i wszedł we mnie, powodując mój
zduszony jęk zamarły na jego ustach. Zaczął poruszać rytmicznie biodrami, a ja
dostosowałam tempo. Sunął mokrym od kropel wody językiem kreśląc kółka na
piersiach i ssąc sutki. Co raz szybciej i mocniej falowało moje ciało w jego
ramionach, ale nie zamierzaliśmy skończyć tego tutaj. Kiedy wziął mnie na ręce
i rzucił na pościel swojego łóżka, nie dałam mu drugi raz dominować. Położyłam go
na plecy i usiadłam na nim okrakiem, zaprowadzając jego łakome mojego ciała
dłonie i zacisnęłam na piersiach. Mocno podkręciłam tempo przyspieszając i co
raz głośniej jęcząc, a wtedy zrzucił mnie z siebie i zgrabnym ruchem obrócił na
brzuch, wchodząc we mnie od tyłu. Szarpnął za moje włosy i dał upust swoimi
wszystkim dzisiejszym emocjom. Kiedy myślałam, że zaraz odpłynę, a jego sapanie
stawało się co raz głośniejsze z powrotem usiadł na pościeli i przyciągnął mnie
do siebie. Usiadłam na nim i wyginając ciało w łuk na jego prośbę powoli i
delikatnie unosiliśmy się w rytmie naszych przyspieszonych oddechów. Trzymał
swoją dłoń na moich lędźwiach wyraźnie mnie przytrzymując, a sam patrzył prosto
w moje zamglone ekstazą oczy z jeszcze większym uwielbieniem, niż tamtej nocy.
-
Daniel – wyszeptałam mu rozkosznie od ucha, cała rozpalona z wyraźnymi
rumieńcami na twarzy.
-
Kocham Cię, Ingrid – wypowiedział po miedzy głębokimi wdechami, wciąż nie
przestawiając sprawiać, że moje podbrzusze płonęło – Nie musisz nic odpo…
Wpiłam
się zachłannie w jego usta, napierając co raz bardziej namiętnymi pocałunkami,
a wtedy wyraźnie przyspieszyliśmy i przy akompaniamencie moich głośnych jęków i
jego sapiących westchnień doszliśmy do krańca nieba.
Wyślizgnęłam
się spomiędzy jego kleszczącego moje ciało uścisku, przez co mruknął coś
niewyraźnie, rozciągając się przeciągle. Otworzył wciąż opuchnięte oczy, mrużąc
je wyraźnie z lekkim grymasem na ustach.
-
Gdzie idziesz? – szepnął, leniwie przejeżdżając palcami po linii kręgosłupa.
-
Rozładował mi się wczoraj telefon, rodzice pewnie do mnie wydzwaniali –
usprawiedliwiłam się szybko, spoglądając na niego przez plecy.
-
Przecież jesteś dorosła – zauważył z cichym westchnięciem i przycisnął mocniej
głowę do poduszki.
-
Nie po śmierci Caren.
Jej
imię było przekleństwem, takim przypominającym ludziom na kacu o największej
popijawie w ich życiu. My byliśmy na kacu i nie odczuwaliśmy jeszcze wszystkich
konsekwencji wczorajszych zdarzeń. Zeszłam na dół zakładając po drodze moją
cekinową sukienkę porzuconą wczoraj w pośpiechu i w tym momencie po schodach
zszedł blondyn. Ubrany jedynie w bokserki prezentował się nienagannie, a w
dodatku wykonał firmowy dziarski ruch ręką, zarzucając opadającą na oczy
grzywkę na bok. Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie, chcąc mnie pocałować.
Jednak położyłam dłoń na jego nagim torsie i odchyliłam znacząco głowę,
uśmiechając się przy tym przepraszająco.
-
Co jest? – mruknął ewidentnie niezadowolony.
-
My nie możemy, Daniel – odparłam lapidarnie, słabym głosem, lecz pokręciłam
głową chcąc dodać moim słowom nieco bardziej stanowczego wydźwięku – To się
zakończy tu i teraz.
-
Ingrid, potrzebuje cię teraz – odparł bezsilnie, niemal błagalnym głosem, który
łamał mi serce – Po tym wszystkim co się stało wczoraj nie dam rady i ty też
nie.
-
To co się między nami wydarzyło, to było czysto fizyczne.
-
Przestraszyłaś się tego co powiedziałem? – zdziwienie wymalowało się na jego zdezorientowanej
twarzy – Przecież wiem, że też coś do mnie czujesz.
-
Cokolwiek między nami jest, Daniel, to jest destrukcyjne – przymknęłam bolesne
powieki i zacisnęłam usta w wąską kreskę – Nie widzisz tego? Moja siostra cię
kochała i chciała zwrócić na siebie twoją uwagę, popaść w kłopoty i teraz i ty
i ja musimy żyć z ciężarem tego co stało się wczoraj tego pokłosiem –
pokręciłam głową na znak, aby mi nie przerywał – Muszę odkryć jeszcze jedną
rzecz, ale całkiem sama. Bez ciebie. Dziękuję i przepraszam, Daniel – musnęłam przelotnie
jego usta, czule je obejmując swoimi wargami, jak przy ostatnim pocałunku.
Boleść wykrzywiła w bólu moją twarz, a kiedy się oderwałam od blondyna
spuściłam wzrok i opuściłam jego dom.
Mhm ktoś tu spanikował. Ale bagno.
OdpowiedzUsuńCo tutaj się wydarzyło :O Ingrid wpakowała Daniela i siebie w ogromne kłopoty a teraz go zostawiła i uciekła... Niezbyt fajnie się zachowała. Nie wiem co teraz zrobi, ale o tym wieczorze i nocy na pewno nie zapomni ani ona ani Daniel. Czekam na next!
OdpowiedzUsuń